czwartek, 24 maja 2012

Dobre maniery w przedwojennej Polsce. Savoir-vivre, zasady, gafy – Maria Barbasiewicz

Wydawnictwo Naukowe PWN
Premiera: 29 maja 2012
336 stron

Grzeczność wszystkim należy, lecz każdemu inna – te słowa Sędziego z Pana Tadeusza wykorzystano jako tytuł pierwszego rozdziału świetnej publikacji Wydawnictwa Naukowego PWN Dobre maniery w przedwojennej Polsce Marii Barbasiewicz. Równie dobrze mogłyby posłużyć jako motto całej książki, w której autorka zebrała i przedstawiła różne środowiska i sytuacje, które wymagały określonych zachowania w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Dzisiejszy czytelnik – zwłaszcza młody – może odnieść wrażenie, że zarysowany w książce Dobre maniery... sposób życia to zamierzchła przeszłość, czasy dinozaurów, coś co przestało istnieć na zawsze itp. :-) Rzeczywiście obowiązujące w poprzednim stuleciu maniery nie zdołały przetrwać w pełnym wymiarze, a to co przetrwało ma tendencję zanikającą. Niestety? A może dobrze, bo było zbyt sztywno? 

 O ile niekoniecznie odpowiada mi następujące spojrzenie na rzeczywistość związane z rolą kobiety:  
Dom - to państwo kobiety. Jej władza nad garstką poddanych, któremi rządzi, jest despotyczna. Wszyscy zwracają się do nie w najmniejszej sprawie. Ona jest wzorem i przykładem, stale znajdującym się przed ich oczyma; ją bezwiednie śledzą oni i naśladują. [str. 83] (Mieczysław Rościszewski), 
o tyle na przykład zasady zachowania na spacerze aż się proszą, aby je choć trochę zastosować: 
Z domu wychodzić zawsze trzeba w ubraniu przyzwoitem i schludnem, na ulicy nie iść ani za prędko, ani za wolno, nie przybierać pozy wyniosłej, ani rozkazującej, trzeba ludziom ustępować z drogi, nikogo nie potrącać, tłumu nie rozpychać, paniom w oczy nie zaglądać, i między innemi pamiętać, że prawa strona uważana jest za miejsce honorowe. [str. 252] (też Mieczysław Rościszewski).

Maria Barbasiewicz cytuje nie tylko Mieczysława Rościszewskiego, ale wykorzystuje obszerną bibliografię. Dla mnie jednak absolutnym hitem jest właśnie Mieczysław Rościszewski – wszystkie cytaty, które zaznaczyłam sobie w trakcie czytania są jego autorstwa. Mam nawet zamiar rozejrzeć się za dwiema książkami Rościszewskiego: Księga obyczajów towarzyskich i Zwyczaje towarzyskie. Podręcznik praktyczny dla pań i panów

W książce Dobre maniery... znalazły się też opisy określonych wzorców zachowania, maniery przystojące wojskowym, zasady, do których powinny stosować się kobiety, zasady obowiązujące przy stole, w kawiarni, na balu, w środowisku biznesowym, na spacerze. Ponadto autorka przytacza takie ciekawostki jak popełniane gafy, zasady kulturalnego pojedynkowania się, i wspomina, jak odnoszono się do tzw. 'innych kłopotów' czyli romansów, rozwodów i ślubów. Wspomina też, co można było znaleźć w ówczesnej prasie kobiecej, pisze o początkach radia i kina oraz ich oddziaływaniu na mentalność, obyczaje, modę. Nie zabrakło też rozdziału o tym, jak ważne jest wpajanie dobrych manier oraz uczenie obowiązkowości, punktualności, uprzejmości przedstawicielom młodego pokolenia.  Rościszewski twierdzi, że „Dzieci przy stole już od lat siedmiu powinny zachowywać się jak najgrzeczniej, nie kłaść się na stole, nie podpierać się, nie rozwalać się na krześle, nie zakładać nogi na nogę, nie pluć, nie chrząkać, nie śpiewać, nie gaworzyć zbyt głośno i śmiało.” [str. 300]

Na unikalność tej publikacji wpływają przepiękne ilustracje, cytaty z pamiętników i wspomnień, z gazet i z literatury pięknej. W ogóle książka ta jest prześlicznie wydana – zakwalifikowałbym to wydanie do albumów.

Opracowanie to jest bardzo uniwersalne i powinno przypaść do gustu szerokim kręgom czytelników – nie jest to przytłaczający język naukowy, ale prosty i swobodny. Dałabym też tę książkę do przeczytania każdemu gimnazjaliście, licealiście, a obowiązkowo... dorosłemu. Jeśli zostałoby w każdym z nas choć 5 procent i wcielilibyśmy to w życie, przypuszczam, że większości z nas dużo łatwiej by się żyło. Zasadnicza różnica, jaką dostrzegam w zachowaniu z dwudziestolecia międzywojennego a dzisiejszymi czasami to fakt, że wówczas zwracano uwagę na innych i liczono się z drugim człowiekiem.

Namawiam Was szczerze do zapoznania się z tą publikacją – bardzo wiele się można nauczyć.

Krótko mówiąc:
przepięknie wydana, niezwykle pouczająca, stylowa, „ze smaczkiem”

I jeszcze kilka doskonałych cytatów:

Z broszury ze zbiorów Haliny Ostrowskiej-Grabskiej:
Jak grzecznie odmówić tańca zbyt natrętnemu kawalerowi?
Panna powinna poważnie patrząc mu w oczy powiedzieć: 'Odejdź ode mnie, pokuso szatańska, potrawo śmierci wiecznej'. [str. 107]

Cytaty z Kodeksu towarzyskiego Konstancji Chojnackiej:
Nie bez znaczenia dla wartości rozmowy jest opanowanie głosu i wybujałej gestykulacji, która bardzo razi, oraz wyraźna wymowa bez połykania końcówek, bez dzielnicowych nalotów. Głośne mówienie daje się nieznośnie we znaki słuchaczom, ale zbyt ciche nuży z powodu konieczności nieustannego nasłuchiwania. Nie tylko to co mówimy, lecz także jak mówimy sugestionuje ludzi. Podczas rozmowy patrzymy w twarz rozmówcy, ale nie bez przerwy w same oczy. Nie można przysuwać się za blisko, żeby aż oddech owiewał twarz naszego vis-à-vis, ani wymachiwać rękami dotykając czyichś rąk lub ubrania itp. [str. 39]

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Naukowemu PWN za egzemplarz recenzencki.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz