wtorek, 28 grudnia 2010

Czas podsumowań

Koniec roku skłania do podsumowań i rozliczeń. Przynajmniej mnie :-)

Co tu dużo pisać - były radości i były smutki, były przyjemności i były kłopoty, były wyzwania i były nagrody, były dobre chęci i była rzeczywistość. Jednym z większych wyzwań tego roku było pisanie tego bloga. Cieszę się, że do sierpnia udawało mi się gromadzić to, co chciałam pozostawić w literackich wspomnieniach. Przede wszystkim cieszę się, że się przełamałam i uchyliłam bukowniczkowe okienko na innych. Najpierw myślałam o pisaniu tylko dla siebie, ale pomyślałam sobie, że skoro mnie pomagają w wyborze książek inne osoby, o podobnych upodobaniach, to dlaczego mam się nie odwzajemnić - a nuż ktoś skorzysta. A nie chodzi przecież o to, żeby wszystkim podobało się to, co napiszę i żeby wszyscy się zgadzali z moją opinią. Lubię czytać przemyślenia innych i lubię, gdy po przeczytanej książce zostaje widoczny ślad - coś co nie zawsze mieści się w pamięci. O wiele lepiej pamiętam książki, o których  napisałam choćby parę słów.


Odkryciem roku były wyzwania czytelnicze. Przystępowałam ochoczo do tych, na które trafiłam i wydawały mi się szansą na rozsmakowanie się w czymś nowym albo na powrót do znanych i lubianych smaczków literackich.Niektóre już się formalnie zakończyły, ale to we mnie nadal jest ciekawość i chęć poznania tych autorów, na których książki nie udało mi się natknąć. Nie umiem określić, które z wyzwań było czy jest dla mnie najbardziej znaczące- chyba każde na swój sposób:
- Amerykańskie Południe - to zarówno nowe odkrycia jak i powrót do dawnych czasów,
- Nagrody literackie - szersze spojrzenie na literaturę,
- Kraje nordyckie - wyjście poza ulubioną literaturę brytyjską i amerykańską; gdyby nie wyzwanie chyba bym nie wpadła na to, żeby sięgnąć po literaturę z tych rejonów,
- Rosja w literaturze - chcę przybliżyć sobie to, co bliskie, ale dalekie,
- Od zmierzchu do świtu - jako maniakalny nocny Marek nie mogłam nie podjąć tego wyzwania,
- Popularna klasyka -  nadrobienie niektórych zaległości.
Ambitnie realizowałam też projekt '52 książki', do którego oficjalnie nie przystąpiłam, ale miałam na uwadze. Nie było to trudne, bo okazało się, że 60 książek to plus minus ilość książek, które udaje mi się przeczytać w ciągu roku. Lista przeczytanych książek w roku 2010 TUTAJ.

Mam nadzieję, że w wyzwaniach, które dopiero się dla mnie rozpoczynają, będę miała więcej systematyczności we wpisywaniu swoich opinii na założone w tym celu blogi :-)

No dobrze, koniec markowania nocnego. Nie wiem, czy moje noworoczne postanowienie nie będzie się kłóciło z nowym wyzwaniem... Co do spraw książkowych postanawiam w Nowym Roku nie zarywać nocy i podregulować nieco swój sowi tryb życia. Drugie postanowienie - nauczyć się wychodzić z biblioteki bez pięciu książek na raz. W tym roku tylko raz udało mi się wejść, oddać książki i wyjść. Czeka na mnie stosik domowych zbiorów, zgromadzonych przez ten rok i tym mam zamiar się zająć w pierwszej kolejności. W nadchodzącym roku życzyłabym sobie bywać tu częściej i pomimo wszystko. Nie dać się przygnieść rzeczywistości. I pamiętać o najważniejszym...