niedziela, 31 marca 2013

Podsumowanie marca

Plany na marzec wyglądały tak:

a ich realizacja tak:

Na zdjęciu po prawej brakuje Rozdroży - pofrunęły do kolejnej czytelniczki, Tego obcego - oddałam do biblioteki, oraz I wciąż ją kocham - nieprzeczytana, przechodzi na kwiecień. Są za to dwie dodatkowe książki, które towarzyszyły mi w podróży do Paryża, ale ponieważ żadnej z nich nie przeczytałam w całości, nie zaliczam ich więc do przeczytanych. Są to: Paryż na widelcu Stephena Clarke'a i Słodkie życie w Paryżu Davida Lebovitza.

Tak więc w marcu przeczytałam w całości dziewięć książek, w tym cztery recenzyjne, trzy własne, jedną z biblioteki, jedną z Podaj książkę; wzięłam udział w czterech wyzwaniach: Trójka e-pik, Niezapomniane lektury z dzieciństwa, Booktrotter, Z półki. Z tego sześć książek doczekało się już opinii, trzy doczekają się w najbliższych dniach.

A dokładnie wygląda to tak:

1. Recepta na miłość- Barbara O'Neal; recenzyjna od Wydawnictwa Literackiego; Wyzwanie Trójka e-pik: powieść o kobietach; 7/10
2. Moja Islandia - Magdalena Anna Węcławiak; recenzyjna od Novae Res; 6/10
3. Ten obcy - Irena Jurgielewiczowa; Wyzwanie Niezapomniane lektury z dzieciństwa; z biblioteki; 7/10
4. Pięć osób, które spotykamy w niebie - Mitch Albom; Z półkiWyzwanie osobiste Lista nr 2; Wyzwanie Trójka e-pik: książka z listy BBC; 8/10
5. Podróż do miasta świateł - Małgorzata Gutowska-Adamczyk; Wyzwanie osobiste Lista nr 4 Ileż można zwlekać...; Wyzwanie Trójka e-pik: powieść o nieszczęśliwej miłości; Z półki; 8/10
6. Rozdroża - William P. Young; Podaj książkę; 3/10
7. Spacerem po Paryżu - Pas Paschali, Brian Robinson; własna; 3/10
8. Pensjonat wśród róż - Debbie Macomber; recenzyjna od Wydawnictwa Literackiego; 6/10
9. Na Złotej Górze - Lisa See; Wyzwanie Booktrotter; recenzyjna od Świata Książki; 5/10


Jestem więc bardzo zadowolona, bo mimo że miesiąc był trochę nietypowy - podróż, święta - i czasu na czytanie nieco mniej, to udało mi się przeczytać całkiem sporo ;-)

sobota, 30 marca 2013

niedziela, 24 marca 2013

Paryż...

... zaliczony...

Nie zakochałam się w Paryżu... W sensie dosłownym i przenośnym :-)

Po tym, co zobaczyłam w filmach i co przeczytałam w książkach na temat  Paryża, moje wyobrażenie o tym mieście było skrajnie inne. Spokojne, romantyczne miejsca, klimatyczne zakątki, urocze uliczki... Owszem, da się znaleźć i takie miejsca, ale nie jest łatwo wyłuskać je spośród zalewających miasto tłumów (i nie mam na myśli tłumów turystów). 

Poznałam dwa oblicza Paryża - to wartościowe, które tchnie historią, tradycją, przeszłością, oraz to gorsze, które wzbudza niesmak i niepokój. Rasistką nie jestem, ale to drugie oblicze zupełnie nie przypadło mi do gustu. Nie sądziłam, że miasto świateł to brudne miasto opanowane przez ciemnoskórych obcokrajowców, którzy krążą wokół człowieka jak natrętne muchy, dotykając i zaczepiając. Z rozmów z Francuzami, których tam poznałam wynika, że Francja nie radzi sobie zupełnie z problemami związanymi z imigrantami, którzy coraz bardziej panoszą się na ich terenie.

Gdyby nie to, że wyjazd okazał się strzałem w dziesiątkę pod względem towarzyskim, to Paryż byłby wspomnieniem o smaku rozczarowania. Tylko dzięki temu, że znalazłam się tam w takim, a nie innym składzie osobowym, będę wspominać tę wspólną lekcję życia jako coś naprawdę cennego. Dzięki, Dziewczyny :-)

Po totalnym zresetowaniu się wracam do codzienności z przyjemnością :-) Zabrałam się już za nadrabianie zaległości w czytaniu Waszych postów - niesamowite, ile się tu dzieje! Mam nadzieję, że uda mi się szybko wdrożyć i powrócić do czytania... bo, szczerze powiedziawszy, i to przez cały ten tydzień zarzuciłam...). A przecież wyzwania czekają... Z planów marcowych została mi jeszcze powieść Lisy See Na Złotej Górze i Sparks, którego chyba sobie na razie daruję, bo jeszcze dostałam parę ciekawostek recenzenckich, o których chciałabym niebawem napisać :-)




sobota, 16 marca 2013

31/2013 Podróż do miasta świateł - Małgorzata Gutowska-Adamczyk

Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Warszawa 2012
480 stron
Literatura polska
Gatunek: powieść z historią w tle


Cukierni pod Amorem to chyba tylko ja nie czytałam... Mimo to nie od Cukierni postanowiłam rozpocząć zapoznanie się z twórczością Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk, ale od pierwszej części Podróży do miasta świateł. Powód? Przyszły tydzień mam spędzić w Paryżu. Będę tam po raz pierwszy w życiu i bardzo się z tego cieszę. I choć klimat dzisiejszego Paryża pewnie nie ma zbyt wiele wspólnego z realiami dziewiętnastowiecznego miasta świateł, to chciałam przeczytać coś z Francją w tle. Dostałam wiele więcej niż oczekiwałam. I wcale nie o sam Paryż tu chodzi.

Chodzi o stworzenie wyrazistych, charakterystycznych postaci, nawet tych drugoplanowych, a także o niesłychaną wiarygodność, która sprawia,  że ma się wrażenie, że Małgorzata Gutowska-Adamczyk mieszkała w dziewiętnastowiecznym Paryżu, obserwowała początki impresjonizmu, doświadczyła, jak to jest być emigrantką skazaną na życie na obczyźnie, jak matka Róży... :-). Podobało mi się splatanie się wątków z przeszłości i teraźniejszości, które, choć prowadzone oddzielnie, układają się w zręczną całość. 


Główną postacią w wątku osadzonym we współczesności jest Nina Hirsch, która jako historyk sztuki zostaje poproszona o wycenę obrazu namalowanego prawdopodobnie przez Różę z Wolskich, która z kolei jest postacią dominującą w wątku dziewiętnastowiecznym. Choć kobiety dzieli potężny kawał czasu, to łatwo dostrzec, że są w pewien sposób do siebie podobne. Historie obu pań potwierdzają, że różnica pokoleń zawsze była, jest i będzie. Ani Nina, ani Róża nie umiała dogadać się ze swoją matką. I choć bohaterów jest sporo, to tytułowa Róża z Wolskich jest tu postacią najważniejszą. Nina wypada przy niej blado, ale tak chyba właśnie miało być – w końcu książka jest o Róży. A Róża? Róża Wolska to niezwykle barwna postać. Poznajemy ją, kiedy jest małą dziewczynką i obserwujemy, jak dorasta i przemienia się w niezależną, odważną kobietę, która decyduje się iść pod prąd, żyć zgodnie z tym, co podpowiada jej serce, nie rezygnować z zamiłowań, a także rozwijać swój talent, choć na ówczesne czasy bycie malarką nie było uważane za odpowiednie dla kobiety.

Wiadomo też, że Paryż bez miłości nie byłby Paryżem, więc  i takich wątków należy się spodziewać. I spokojnie można też zgłosić tę książkę jako pasującą do wyzwania Trójki e-pik w kategorii ‘książka z wątkiem nieszczęśliwej miłości’, co niniejszym czynię.


Nie spodziewałam się, że Podróż do miasta świateł okaże się tak świetną lekturą! Rozpoczynając czytanie, nie wiedziałam, że będzie to pierwsza część z serii. Wiem, ze na niej nie poprzestanę. 


Wyzwanie Z półki

Wyzwanie Trójka e-pik: książka z wątkiem nieszczęśliwej miłości

Wyzwanie osobiste Lista nr 4 'Ileż można zwlekać...'

czwartek, 14 marca 2013

30/2013 Rozdroża - William P. Young

Tytuł oryginału: Cross Roads
Tłumaczenie: Maria Głębicka-Frąc 
Nowa Proza 2012 
326 stron
Literatura amerykańska

Young mnie zaskoczył. Zaskoczył mnie tym, że udało mu się mnie wkurzyć. Może nawet nie jestem zła na samego Younga, bo cóż on biedak winien, że nie umie napisać czegoś prosto, tylko musi – jak Coelho – szukać kwiecistych porównań, które niczemu nie służą, zakręconych wyjaśnień, które niczego nie wyjaśniają, wzniosłych myśli, które nie przerosną prostoty. Właściwie zła jestem na siebie, że uwierzyłam w to, co czytałam w większości recenzji: że pisarz ów posługuje się prostym stylem, że skłania do przemyśleń, że książka polecana jest osobom wierzącym, że jest życiowa itp. No cóż, koniecznie chciałam się przekonać, jak to jest z tym słynnym ostatnio Youngiem – dlaczego jednych urzeka, a innych odrzuca. No to już wiem. W zasadzie nie wiem, czym urzeka, ale wiem, dlaczego odrzuca. :-) Obwieszczanie tego, co dla osób wierzących jest oczywiste, wzniosły i nużący styl przesycony przedziwnymi porównaniami, sztuczność, moralizatorstwo i nachalność – oto, co mi kompletnie mi nie odpowiada w tej książce. 

Zwiodło mnie też to, że tematyka Rozdroży wydawała mi się wprost idealna – główny bohater Anthony Spencer to człowiek, który staje w obliczu śmierci, dostaje czas do zastanowienia się nad sobą i ‘drugą szansę’. O przemianie człowieka naprawdę lubię czytać, choć to temat dość popularny w literaturze. Rozdroża od razu skojarzyły mi się ze Stokrotkami w śniegu Evansa oraz z Pięcioma osobami, które spotykamy w niebie, które niedawno przeczytałam. Nie są jednak do żadnej z tych książek podobne. Mogę więc teraz spokojnie stwierdzić, że odpowiadają mi proste historie napisane bez wzniosłych słów i bez powtarzania wciąż tego samego, tylko innymi słowami. I wiem, że aby pokazać w opowiadanej historii, co jest dobre, a co złe i aby sprowokować czytelnika do tego, aby zastanowił się nad swoim życiem, nie potrzeba nadęcia i frazesu. Dlatego pewnie Chatę już sobie odpuszczę.

Żeby nie było tak, że piszę tylko puste słowa, wybrałam jeden z wielu fragmentów, którymi mogłabym poprzeć moje odczucia. Takich kwiecistych fragmentów jest od groma i ciut ciut... Nie wiedziałam, który wybrać jako przykładowy :-)
Babka szerzej otworzyła ramiona, żeby pomieścić ten skarb, i Tony chłonął wzrokiem nieprawdopodobną ewoluującą kompozycję, jakby jego oczy mogły obserwować ją w sposoby, jakich umysł nie potrafił przetworzyć. Teraz doświadczał harmonii w piersi, od wewnątrz , i muzyka jakby narastała wraz ze złożonością konfiguracji. Cieniutkie fale lśniącego koloru splatały się z rozmysłem i celem, każde przenikanie tworzyło kwantum uczestnictwa, włókna przypadkowej pewności, łańcuchy chaotycznego porządku. [str. 104] 
Czyli co? Jakie są te sposoby obserwacji, co to ich umysł nie potrafi przetworzyć? Czy dobrze to pojęłam: fale + rozmysł (?) + cel = kwantum uczestnictwa???  

Być może nie najgorszym pomysłem byłoby rozpoczęcie czytania Rozdroży od strony 150. Można tam poznać ciekawy pomysł na książkę i przyjrzeć się, jak został zepsuty. Chociaż tyle. 

A tymczasem spokojnie mogę się podpisać pod tym, co napisał o tej powieści Przynadziei, od którego dostałam tę książkę w ramach akcji Podaj książkę, bo zgadzam się w stu procentach. 

wtorek, 12 marca 2013

29/2013 Pięć osób, które spotykamy w niebie - Mitch Albom

Tytuł oryginału: The Five People You Meet in Heaven
Tłumaczenie: Joanna Puchalska
Świat Książki
Warszawa 2008
200 stron
Literatura amerykańska
Książka z listy BBC

No to wszystko jasne – już wiem, dlaczego powieść Mitcha Alboma znalazła się na liście BBC wśród 99 innych książek uznanych za najlepsze. To jedna z tych książek, po przeczytaniu których człowiek czuje się bogatszy duchem.

Bohaterem jest osiemdziesięciotrzyletni Eddie, pracownik wesołego miasteczka, który kończy życie swe ziemskie życie. Trafia do przestrzeni, którą można by nazwać ‘przedsionkiem nieba’. Jego śmierć jest początkiem opowieści o tym, jaki sens miało jego życie. Nie są to jednak nudne fakty i rozpamiętywanie, co oznaczały dane zdarzenia, ale spójna wizja tego, co dzieje się z człowiekiem, kiedy umrze. Eddie spotyka pięć osób, z którymi musi porozmawiać, aby zrozumieć, jak i w jakim celu ich losy splotły się ze sobą. Jest to warunkiem osiągnięcia wiecznego spokoju i pełnego poczucia szczęścia. Spotkane osoby mają bowiem za zadanie przypomnienie lub przywołanie przeszłych wydarzeń, które pomogą bohaterowi na dobre rozliczyć się z własnym sumieniem, emocjami, odczuciami, a także pozwolą Eddiemu uzmysłowić sobie, jak dane wydarzenie wyglądało z perspektywy innej osoby i jakie to wszystko ma znaczenie w perspektywie wieczności.


Bardzo mi się podoba wizja Mitcha Alboma i przesłanie, jakie jej towarzyszy. To, co wydaje się najważniejsze to fakt, że „wszystko jest po coś”, wszystko ma swój sens, możemy go tylko na razie nie rozumieć.


Choć powieść ta traktuje o poważnych sprawach – śmierć, sens życia, wieczność – to sposób, w jaki została napisana jest niezwykle przystępny i dowcipny. Nie ma tu ani krzty nadęcia i wzniosłych słów, nie ma moralizowania i oceniania. Jest prosto, optymistycznie i mądrze. I jest się nad czym zamyślić.


W 2004 roku na podstawie tej powieści powstał film − oczywiście zamierzam go obejrzeć, by sprawdzić, czy obraz przewyższy słowo pisane. :-) Rzecz jasna - mam zamiar przeczytać również kolejne książki Alboma. Może czekające od dawna na półce Wtorki z Morriem i Jeszcze jeden dzień doczekają się w końcu tego, że zostaną przeze mnie przeczytane :-)


Wyzwanie Z półki

Wyzwanie Trójka e-pik: książka z listy BBC

Wyzwanie osobiste Lista nr 2 'Czekają i czekają...'

niedziela, 10 marca 2013

28/2013 Moja Islandia - Magdalena Anna Węcławiak

Novae Res
Gdynia 2013
72 strony
Literatura polska

Ta niepozorna, bo licząca zaledwie 72 strony książeczka, to niezwykle ciekawe, osobiste spojrzenie na  niezbyt odległą, zimną wyspę, cieszącą się coraz większą popularnością nie tylko wśród Polaków. Dla mnie „a must” do zwiedzenia kiedyś, kiedyś... – mam nadzieję.

O Islandii przeciętny Polak wie niewiele – długa zima, lodowce, wulkany, gorące źródła, trudny język, mało ludzi. Wszystko prawda, ale to, co napisałam, to wielkie uproszczenie. To kraj przyjaznych ludzi, niespiesznego życia, zdrowego klimatu, poczucia bezpieczeństwa, braku stresu. To jeden z najdroższych krajów europejskich. I jeden z najzimniejszych - na „ciepłe” wakacje jeździ się do... Danii. To kraj lubiany przez Polaków – wielu z nich zdecydowało się osiedlić tam na stałe. Naszych rodaków jest tam już tak wielu, że nawet na stronach banków są dla nich zamieszczane informacje po polsku. :-) Marzyłoby mi się, aby jechać tam i utknąć w korku nie z nadmiaru samochodów, ale z powodu... owiec, których jest tam sporo więcej niż ludzi. ;-)


Z jednej strony z ogromną przyjemnością przeczytałam książkę Magdaleny Anny Węcławiak, która założyła w Islandii rodzinę i mieszka tam już około dziesięciu lat. Z drugiej jednak strony jestem rozczarowana gabarytami tej książki – to jest jedynie nieco ponad siedemdziesiąt stron... i to jest sam tekst. W książce o obcym kraju nie ma ani jednego (!) zdjęcia. Mam więc wrażenie, że to coś w rodzaj przystawki i spodziewam się teraz równie dobrego dalszego ciągu bądź uzupełnienia. 


Spodziewałam się czegoś w rodzaju reportażu o życiu Islandczyków, większej ilości informacji o ciekawych miejscach, tradycjach. Jest krótkie spojrzenie na rzeczywistość – jakże różną od naszej, parę wskazówek dla turystów, trochę osobistych spostrzeżeń, kilka słów o mentalności Islandczyków, ale to wszystko mało... Zdecydowanie poproszę o więcej. Pewnie nie tylko ja przeczytam (i pooglądam!) z przyjemnością. Takie osobiste spojrzenie to naprawdę świetny sposób na przybliżenie polskim czytelnikom codziennego życia w Islandii.


Dziękuję serdecznie wydawnictwu Novae Res za egzemplarz recenzencki.

czwartek, 7 marca 2013

27/2013 Powrót na wyspę - Elin Hilderbrand

Tytuł oryginału: The Island
Tłumaczenie: Joanna Puchalska
Świat Książki
Warszawa 2011
430 stron
Literatura amerykańska
Gatunek: powieść obyczajowa

Zauroczona powieścią Elin Hilderbrand Piasek w butach, nie mogłam przepuścić okazji, która nadarzyła się w bibliotece - chwyciłam w garść kolejną książkę tej autorki Powrót na wyspę

To również niezła książka, ale pewnie byłabym bardziej zadowolona, gdybym przeczytała ją w dłuższym odstępie czasowym od poprzedniej, a tak powieść ta wydała mi się bardzo podobna do poprzedniej i nieco schematyczna.  Znowu jest tu kilka kobiet, które udają się na wyspę – tym razem to wyspa Tuckernuck, niedaleko wyspy Nuntucket, na której rozgrywała się akcja Piasku


Chess, jej siostra Tate, ich mama Birdie oraz ciotka India to czteroosobowa ekipa, która decyduje się na odpoczynek w skromnym domku bez wygód na prawie niezamieszkałej wyspie, na którą można dotrzeć jedynie łodzią. Panie spędzają więc miłe chwile z dala od cywilizacji, w bliskości z przyrodą i ze sobą. Ale czy to rzeczywiście będzie czysta sielanka? Cztery kobiety, każda z bagażem swych wcale niemałych problemów, pod jednym dachem... Czy piękno przyrody, wspomnienia z dzieciństwa i rodzinna atmosfera dadzą radę wyleczyć to, co boli każdą z nich? Jakimi tajemnicami skrywanymi przez każdą z bohaterek zostanie zaskoczony czytelnik?


Jest w obu powieściach Hilderbrand coś takiego, że wieje optymizmem, tchnie nadzieją, i grzeje niezwykłym ciepłem. Za jakiś czas poszukam Srebrnej dziewczyny i Blue Bistro.



Wyzwanie osobiste (luty/2013) Lista nr 3: 'Posmakowałam, chcę więcej...'

środa, 6 marca 2013

26/2013 Ten obcy - Irena Jurgielewiczowa

Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Warszawa 2010
256 stron
 Literatura polska
Gatunek: powieść dla młodzieży

Ten obcy to jedna z lektur uważanych za najciekawsze. W pełni podzielam to zdanie. Przeczytałam ją z wielką przyjemnością.

Przed chwilą przeczytałam, że Irena Jurgielewiczowa żyła w latach 1903, a zmarła w 2003, co znaczy, że żyła sto lat! Myślę, że jako pedagogowi, było jej przyjemnie, gdy patrzyła na kolejne pokolenia wychowujące się 'na jej książkach'. Nie wiem, jak inne książki Jurgielewiczowej, bo jeszcze nie czytałam, ale Ten obcy  przepełniony jest treściami porządkującymi młodemu człowiekowi świat wartości. I choć minęło już tyle lat od ukazania się pierwszego wydania tej powieści (1961), to, na co autorka zwraca uwagę jest wciąż aktualne. To nieistotne, że wśród młodych chłopaków nie znajdziemy raczej chłopców o imieniu Marian czy Zenek. Nieważne, że obecnie rzadko kto bawi się w wymianę znaczków, kręci kogel-mogel czy używa słomianki. Nieważne też, że niektóre sformułowania językowe nie są już używane (zafrasowało się jeszcze bardziej... [155], dokończył ze zgnębieniem [159], skądeś się tu wziął [176]). Najważniejsze, że  podstawowe wartości  pozostają niezmienne. Wciąż stawiamy na przyjaźń, uczciwość, odwagę, szczerość. I niech tak zostanie jak najdłużej. A Ten obcy niech nie znika z listy lektur, bo to niezwykle wartościowa powieść.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Niezapomniane lektury z dzieciństwa - klasa 5.

wtorek, 5 marca 2013

25/2013 Blogostan - Joanna Opiat-Bojarska

Wydawnictwo Replika 2012
308 stron
Literatura polska
Gatunek: literatura wagonowa

 Przeczytałam i... przeraziłam się. Przede wszystkim przeraziłam się sugestią, że tak wygląda codzienność. Owszem, faktem jest, że Internet dla wielu osób urósł do rangi bóstwa, a wirtualny świat przez niejedną osobę uważany jest za ten właściwy. Fakt, że blogosfera kwitnie obficie – blogów o różnorodnej tematyce jest od groma i ciut ciut. Prawdą jest też to, że bez wyznaczania sobie granic, można by w Internecie utonąć. I to właśnie przytrafiło się Sylwii – bohaterce Blogostanu, której życiowa postawa była kolejnym elementem, który wywołał moje przerażenie. 

Sylwia to młoda kobieta, niedojrzała emocjonalnie, szukająca swojego miejsca na ziemi, próbująca wykazać się w pracy, usiłująca poukładać sobie życie z facetem, który kompletnie na to nie zasługuje. Lekarstwem na wewnętrzne zmagania ma być blog, który Sylwia zaczyna pisać, dzieląc w ten sposób swoje smutki z całym światem. Nakręca się więc dziewczyna z dnia na dzień coraz bardziej, zyskuje nieprawdopodobnie dużo czytelników w niemożliwie krótkim czasie i wchodzi w to bez reszty, kontrolując blog co chwila, ale nie kontrolując siebie. Co mnie w niej tak przeraziło? To, że jak na „zwyczajną” młodą kobietę jest zbyt pusta, zbyt naiwna, zbyt ... głupia po prostu, żeby była prawdziwa. Szczerze powiedziawszy, nie spotykam na co dzień wśród młodych ludzi tak bezmyślnych osób, ale pewnie i takie istnieją. Dlatego nie zgadzam się z tym, co podane jest w opisie na okładce: „ciekawa bohaterka, życiowe problemy, codzienność...”. Bohaterka jest – mówiąc krótko i eufemistycznie - niemądra. Życiowe problemy ... – czy ja wiem? Niejeden chciałby mieć tylko takie. Codzienność... – na pewno nie moja. Może tak wygląda codzienność dwudziestokilkuletnich kobiet - nie wiem. Jeśli tak, to współczuję. 

Nie wiem, co prawda, do jakiej grupy czytelniczej adresowana jest ta powieść, ale odradzałabym ją nastolatkom, no chyba że ich zadaniem miałoby być poznanie niewłaściwych wzorców i zaobserwowanie, jak bardzo można nie mieć pomysłu na rozwiązanie swoich problemów. 

Nie jest też tak, że nie podobała mi się wyłącznie bohaterka i jej postawa. To na pewno. Nie dostrzegam też wartości w stylu, jakim posługuje się autorka, ani w dialogach, ani w konstrukcji powieści. Styl jest niewymagający, dialogi na miarę bohaterów, a konstrukcja niezaskakująca.

Może wzięłam tę książkę zbyt dosłownie, ale naprawdę trudno mi było doszukać się w niej powodów do zamyślenia. Dziwię się, że zebrała kilkanaście pozytywnych recenzji, którymi kierowałam się w swoim wyborze. Ciekawa jestem zamysłu autorki co do zakończenia. Pozostaje mieć nadzieję, że miało być przestrogą, a nie podpowiedzią. Nie odpoczęłam przy tej książce, nie bawiła mnie, nie wzruszyła, niczego nie nauczyła. Ale emocje wywołała. Tyle że negatywne. Naprawdę jest wiele innych wartościowych książek. Nie chciałabym, aby tacy bohaterowie jak Sylwia wkradali się w moje czytelnicze życie. 

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Replika.

niedziela, 3 marca 2013

24/2013 Recepta na miłość - Barbara O'Neal

Tytuł oryginału: How to Bake a Perfect Life
Tłumaczenie: Agnieszka Kuc
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2013
Literatura amerykańska
Gatunek: powieść obyczajowa

Recepta na miłość to powieść, której objętość znacznie przekracza rozmiar recepty ;-) Książka liczy bowiem ponad pięćset stron, choć recepta na miłość według Ramony Gallagher, bohaterki powieści Barbary O’Neal, zamyka się jednak w jednym symbolicznym słowie: chleb. Pieczenie chleba zostało tu potraktowane jako życiowy rytuał dający energię, lekarstwo na smutki, sposób na zastanowienie się nad swoim życiem.

Ramona wypieka chleb codziennie. Jest rozwiedzioną czterdziestolatką, która prowadzi własną piekarnię. Mogłoby się więc wydawać, że codzienne sporządzanie wypieków to dla Ramony rutynowa czynność. Jest jednak zupełnie inaczej – kobieta wkłada w to, co robi, wiele serca. Umie zadbać zarówno o stare receptury oraz skomponować nowe smaki. I tak jak szuka dla swych wypieków coraz doskonalszych smaków, tak i dla siebie oraz swoich bliskich próbuje znaleźć sposoby na odnajdywanie i okazywanie miłości, próbując pomagać najbliższym w rozwiązywaniu problemów.

Choć wśród bohaterów książki jest kilku mężczyzn, książka wydaje się pełna kobiet, których wspólną cechą jest niezależność i silna osobowość ;-) Barbara O’Neal doskonale zarysowała różnorodność relacji między nimi. Poznajemy zarówno matkę i babcię Ramony (Lily i Adelaide), jak i jej córkę Sofię i jej pasierbicę Katie. Ważną rolę odgrywa też Poppy, siostra Lily, oraz jej towarzyszka Nancy. Mamy tu więc pełne spojrzenie na różnorodność kobiecych charakterów, różnice pokoleń, przeróżne postrzeganie rzeczywistości, różne podejścia do problemów.

To, co najbardziej mnie zabolało, jeśli chodzi o tę książkę, to nadanie jej banalnego polskiego tytułu, na który ze względu na treść wcale nie zasługuje i przez co - moim zdaniem - traci już w momencie startowym. Rozumiem, że oryginalny tytuł How to Bake a Perfect Life okazał się zbyt wielkim wyzwaniem do przetłumaczenia. Szkoda, bo jest dużo bardziej adekwatny do tego, co w książce znajdziemy.  


Recepta na miłość to ciepła i mądra książka, która pokazuje, że nikt nie jest nieomylny, każdy ma prawo pomylić się w życiu oraz że sztuką jest przyznać się do błędu najpierw przed sobą, potem przed innymi. Dzięki Ramonie i jej bliskim zobaczymy, jak jeden błąd może wpłynąć na resztę życia i dowiemy się, że czasem  to, co wydaje nam się w danej chwili błędem, okazuje się w późniejszym życiu czymś najcudowniejszym, co mogło się przytrafić. A spośród wytycznych na recepcie najważniejsza wydaje mi się ta: nie można ślepo iść za radą innych, a najlepiej samemu podejmować najważniejsze decyzje, słuchając własnej intuicji

 Książkę zgłaszam do wyzwania Trójka e-pik jako książkę o kobietach.



Dziękuję bardzo Wydawnictwu Literackiemu za egzemplarz recenzyjny.

 

sobota, 2 marca 2013

Plany na marzec


Postanowiłam zrobić w marcu kolejny krok w kierunku wyzwań, ponieważ Trójka e-pik i Book-Trotter pasują w tym miesiącu do mojego wyzwania osobistego. Czemu więc nie spróbować? Oprócz tego przede wszystkim będę realizować dalej moje wyzwanie osobiste, wyzwanie Niezapomniane lektury z dzieciństwa i wyzwanie Z półki, a także przeczytam książkę z akcji Podaj książkę.

A konkretnie:
Mitch Albom - Pięć osób, które spotykamy w niebie Wyzwanie osobiste - lista nr 2, Z półki, Trójka e-pik - książka z listy BBC
Lisa See - Na Złotej Górze Wyzwanie osobiste - lista nr 3, Book-Trotter: literatura chińska, recenzyjna od Świata Książki
Nicholas Sparks - I wciąż ją kocham Wyzwanie osobiste - lista nr 3, Trójka e-pik - powieść z wątkiem nieszczęśliwej miłości, Z półki
Małgorzata Gutowska-Adamczyk - Podróż do Miasta Świateł Wyzwanie osobiste - lista nr 4
Barbara O'Neal - Recepta na miłość Trójka e-pik - powieść o kobietach, recenzyjna od Wydawnictwa Literackiego
William P. Young - Rozdroża Podaj książkę (na zdjęciu - na książce Alboma)
Irena Jurgielewiczowa - Ten obcy Niezapomniane lektury z dzieciństwa
Magdalena Anna Węcławiak - Moja Islandia - recenzyjna od Novae Res (na zdjęciu - ta cieniutka książeczka na lekturze Ten obcy)

Do listy dorzucam jeszcze Spacerem po Paryżu - Pas Paschali, Brian Robinson, bo czeka mnie w tym miesiącu pierwsza w życiu podróż do Miast Świateł, służbowa co prawda, ale jednak... 

No a dalej zobaczymy - czekam jeszcze na kilka pozycji do recenzji, więc nudzić się nie będę. Poza tym marzec zapowiada się bardzo pracowicie, więc nie wiem, czy wszystkie plany czytelnicze uda się zrealizować, ale próbować trzeba ;-)


piątek, 1 marca 2013

Podsumowanie lutego

Plany na luty wyglądały tak:
a ich realizacja niemalże identycznie:
Na zdjęciach brakuje Anielskiej pomyłki - jak robiłam pierwsze, to jeszcze jej nie miałam, a jak drugie -to już jej nie mam, bo chwilowo przebywa u kolejnego czytelnika. Za to jest aniołek :-)

W zasadzie udało się wszystko zrealizować, z czego jestem niezmiernie zadowolona :-) 
Nie przeczytałam w lutym, co prawda, żadnej książki w ramach wyzwania Niezapomniane lektury z dzieciństwa, ale klasę czwartą zaliczyłam w styczniu, a piątą można jeszcze w marcu ;-) W międzyczasie dostałam do recenzji Anielską pomyłkę (Novae Res) i to tę książkę przeczytałam nadprogramowo :-) Przeczytałam też połowę recenzyjnej Recepty na miłość (Wydawnictwo Literackie), ale już w lutym nie dałam rady jej skończyć. Cieszę się też z tego, że udało mi się pisać opinie na bieżąco. Nadrobiłam też nieco zaległości w pisaniu opinii.

A pełna lista książek przeczytanych w lutym wygląda tak:

1. Dziewczyna z aniołem - Agnieszka Krawczyk - recenzyjna od Sol; Wyzwanie osobiste Lista nr 4 Ileż można zwlekać...; 5/10 
2. Niewdzięczna pamięć - J. Bernlef - Z półki; Wyzwanie osobiste Lista nr 2 Czekają i czekają...; 7/10
3. Pocztówki z Kresów przedwojennej Polski - Piotr Jacek Jamski - recenzyjna od PWN; 7/10
4. Taniec szczęśliwych cieni - Alice Munro - recenzyjna od Wydawnictwa Literackiego; Lista nr 1 Chyba tylko ja nie czytałam...; 9/10
5. Powrót na wyspę - Elin Hilderbrand - z biblioteki; Wyzwanie osobiste Lista nr 3: Posmakowałam, chcę więcej...; 5/10
6. Anielska pomyłka - Barbara Kowalczyk-Hoyer - recenzyjna od Novae Res; 8/10
7. Bliżej słońca - Richard Paul Evans - z biblioteki; Wyzwanie osobiste Lista nr 1 Chyba tylko ja nie czytałam...; 3/10
8. Do ostatniej łzy - Anna Quindlen - z biblioteki; Wyzwanie osobiste Lista nr 3: Posmakowałam, chcę więcej...; 9/10
9. Singapur, czwarta rano - Marcin Bruczkowski - Z półki; Wyzwanie osobiste Lista nr 4: Ileż można zwlekać...; 3/10


Zatęskniłam za ocenianiem... Zresztą i tak zaznaczam gwiazdki na LC, jak oceniam daną książkę, więc stwierdziłam, że w poście podsumowującym będę przepisywać te oceny z LC, czyli w skali dziesięciopunktowej tym razem. Zobaczymy, jak to będzie szło...

O planach na marzec w weekend...