sobota, 31 sierpnia 2013

Podsumowanie lipca i sierpnia


Na moim dwumiesięcznym liczniku książkowym 11 pozycji. Jak na dwa miesiące to niewiele. Ale za to przyjemnie :-) Z pisaniem nie nadążyłam, bo codzienność w tym czasie okazała się wyjątkowo absorbująca, tak że zaległości mam po sufit... No ale nic, pomalutku idę do przodu.

Oto moja lista książek przeczytanych w lipcu i sierpniu:
1. Lekcje Madame Chic - Jennifer L. Scott: recenzyjna, Debiuty pisarskie, Pod hasłem; 6/10
2. Była sobie dziewczyna - Lynn Barber: Pod hasłem; 2/10
3. Sekrety uczuć - Barbara O'Neal: recenzyjna, Trójka e-pik; 7/10
4. Miłosne kolizje - Michalina Kłosińska-Moeda: recenzyjna, Debiuty pisarskie, Trójka e-pik; 7/10
5. Sekrety kobiet złotnika - Pod hasłem; 7/10
6. Tajemnica Bladego Konia - Agatha Christie:  Na tropie Agathy, W prezencie, Wszystkie kolory książek, Z półki; 6/10
7. Uczciwa oszustka - Tove Jansson: Book-Trotter, Pod hasłem; 6/10
8. Jak oddech - Małgorzata Warda: W prezencie, Wyzwanie osobiste, Z literą w tle; 8/10
9. Pieskie życie mojego kota - Karolina Macios: Wszystkie kolory książek, Z półki; 4/10
10. MamoTata - Jeremy Howe: Pod hasłem, Wszystkie kolory książek; 7/10
11. Marzenia i tajemnice - Danuta Wałęsa: Wyzwanie osobiste, Z literą w tle, Z półki; 7/10


Zaciekawiły mnie też dwa kolejne wyzwania: Wszystkie kolory książek oraz Wyzwanie z listy.

Pierwsze z nich - całkiem zabawne - to dobieranie książek według koloru okładki. W maju/czerwcu były czytane książki niebieskie (nie brałam jeszcze wtedy udziału), w czerwcu/lipcu - czarne, w lipcu/sierpniu - pomarańczowe. Książkę w okładce pokreślonego koloru trzeba przeczytać do 15 dnia każdego miesiąca. Widzę, że dla mnie jest to trochę niewygodne, bo podsumowuję swoje czytelnicze dokonania pod koniec miesiąca, więc nie wiem, czy dam radę pamiętać o jednym oddzielnym wyzwaniu za każdym razem. No, ale póki co pamiętam ;-) Szczegóły w Poradniku pozytywnego czytelnika.

Drugie wyzwanie zrodziło się z zamiłowania autorki do tworzenia list, a jego celem jest bardziej świadome wybieranie książek do przeczytania. Tworzy się więc listę książek, które chce się przeczytać z jakichś powodów. Skojarzyło mi się to z moim wyzwaniem osobistym, więc się przyłączyłam bez wahania, bo listę w zasadzie już miałam i po niewielkiej modyfikacji wyszło mi coś takiego:

Lista nr 1 - Chyba tylko ja nie czytałam
1. Diane Chamberlain
2. Diana Gabaldon - Obca
3. Philippa Gregory
4. Joyce Carol Oates

Lista nr 2 - Czekają i czekają
5. Genova Lisa - Motyl
6. Lokko Lesley - Gorzka czekolada
7. Nicholls David - Jeden dzień

Lista nr 3 - Posmakowałam, chcę więcej
8. Isabel Allende
9. C.S. Lewis - Smutek
10. Carlos Ruiz Zafon - Marina

Lista nr 4 - Ileż można zwlekać
11. Janusz L. Wiśniewski
12. Jacek Dehnel

Z listy BBC
13. M. Bułhakow - Mistrz i Małgorzata
14. J.R.R. Tolkien - Hobbit
15. D. Mitchell - Atlas chmur

Lista może być też krótsza - wszystko zależy od tego, który z czterech poziomów wybierzemy. Wybrałam rzecz jasna poziom Mistrza Listy, czyli mam przeczytać 15 wybranych książek w ciągu 12 miesięcy :-) Szczegóły w Pokoju książek.

A dalsze plany czytelnicze będę snuła już jutro, a właściwie dzisiaj ;-) Już jestem strasznie ciekawa następnych wyzwaniowych kategorii czytelniczych.

środa, 28 sierpnia 2013

59/2013 Mamotata – Jeremy Howe

Tytuł oryginału:  Mummydaddy
Tłumaczenie: Agnieszka Barbara Ciepłowska
Prószyński i S-ka
Warszawa 2013
318 stron
Literatura amerykańska
Gatunek: wspomnienia, pamiętnik

Oj, marny u mnie ten blogowy sierpień... Ale wcale nie taki znów ubogi w czytanie. 
Owszem, postów mało, ale krok po kroku spróbuję zreferować, co przeczytałam latem. :-)

Ostatnio przeczytałam książkę o tytule, który wydał mi się dość zabawny: Mamotata. Tymczasem okazało się, że jest książka o niewyobrażalnie przerażających doświadczeniach, jakie stały się udziałem jej autora Jeremy’ego Howe’a i jego córeczek.  To książka o tym, jak Jeremy, Jessica i Lucy „składali w całość swoje życie, zniszczone przez dramat, z którym mało co może się równać” [cytat z okładki – bardzo trafny zresztą].


Książka jest rodzajem hołdu pamięci oddanego żonie autora Elisabeth Howe, która pewnego dnia znalazła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Autor postanowił spisać tę tragiczną historię, odkryć przed światem swój ból i swoją samotność po koszmarze, jaki przeżył po tym, jak Lizzy została zamordowana bestialsko przez przypadkowego mężczyznę schizofrenika...


Nie jest to jednak smętne użalanie się nad swoim losem. To również hołd oddany miłości i przyjaźni. Autor przede wszystkim chciał pokazać nie to, w jaki sposób runął jego świat, ale jak się wydźwignął z totalnej niemocy, beznadziei, żalu, jak postanowił nie poddawać  się i jak krok po kroku szedł do przodu. Choć życie postawiło przed nim obowiązki ponad miarę, postanowił sam wychować córeczki i przygotować je do życia i zapewnić im to, co najlepsze. W tłumaczeniu im niezwykle trudnych zdarzeń postawił na prawdę – nie zataił przed córkami niczego, ale odpowiadał na wszelkie ich pytania dotyczące śmierci ich mamy z wielkim wyczuciem i na tyle jasno, by mogły to zrozumieć. 

Kłamstwa zaciemniają obraz. Prawda jest czysta i klarowna. Czyste rany się zabliźniają, brudne - nie. [str. 122]

Mamotata to wspomnienie pełne bólu i nadziei zarazem. To przechodzenie kolejnych etapów żałoby. To mozolne dźwiganie się dzień po dniu w myśl wyznaczonej samemu sobie zasady:

Padłeś, powstań, otrzep się i do przodu. Człowiek musi robić, co trzeba. [str. 306]
To także poczucie bycia potrzebnym. To wszechobecna ludzka życzliwość, współczucie i cenna konkretna pomoc. To przepełnienie nadzieją. To opowieść o sile rodzinnej miłości, przekazana ze szczerością, lekkością i humorem, choć, przyznam szczerze, świadomość tego, że opisane wydarzenia zdarzyły się naprawdę, potęguje emocje. Szczerze polecam.

Książkę zaliczam do wyzwań:

Pod hasłem: lipiec/sierpień - Homo sapiens
Wszystkie kolory książek: sierpień/wrzesień - pomarańczowy

wtorek, 20 sierpnia 2013

58/2013 Jak oddech - Małgorzata Warda

Prószyński i S-ka
Warszawa 2013
344 strony
Literatura polska

Wyrazy uznania dla Małgorzaty Wardy. Książka jest świetna.

W powieści Jak oddech Małgorzata Warda podjęła niełatwą tematykę, jaką są zaginięcia. Pewnego dnia dwudziestojednoletni Staszek wychodzi z domu i znika. Zostawia włączony komputer, niedopitą kawę, nie zabiera ze sobą ładowarki do telefonu...  Policja uznaje go za zaginionego. Rozpoczynają się poszukiwania. Jednak poszukiwania to tylko jeden wątek. Drugi, równie znaczący, to wnikanie w przeszłość bohatera, analiza zdarzeń z przeszłości i odczucia bliskich, którzy nie wiedzą, co się stało. Bieg wydarzeń poznajemy z perspektywy głównej bohaterki Jasmin, która od dzieciństwa jest emocjonalnie związana z dwudziestojednoletnim Staszkiem. To ona wspomina to, czego doświadczyli w swojej wspólnej od zawsze przeszłości. Jasmin bardzo konkretnie i drobiazgowo opisuje to, co czuła, jak się zmieniała, czym dla niej była relacja ze Staszkiem. Dzięki niej poznajemy również sytuację rodzinną Staszka, która na pewno nie była bez znaczenia.

Jest w tej powieści coś, co uwielbiam - bohaterowie totalnie zaskakują. Do kilkorga z nich co innego czułam na początku książki, a co innego już pod koniec. Moje odczucia wobec nich zmieniły się diametralnie w trakcie czytania. Konstrukcja powieści jest naprawdę znakomita. Jedyne, co mi przeszkadzało to narracja w drugiej osobie. Pewnie to specjalny zabieg polegający na tym, że Jasmin opowiada wszystko od początku zaginionemu Staszkowi , a tym samym i czytelnikowi, ale ja akurat tego typu narracji nie lubię. Całe szczęście to, co Jasmin ma do przekazania jest na tyle niezwykłe, że czyta się szybko i ciężko odłożyć książkę choćby na chwilę.

Małgorzata Warda doskonale przedstawiła sytuację związaną z zaginięciem oraz to, co mogą czuć bliscy i znajomi, którzy szukają zaginionego. Pokazuje, co może się kryć w zakamarkach ludzkiej duszy i jak bardzo nie znamy ani siebie samych, ani tych, którzy są nam bliscy.

Bardzo polecam tę powieść. Emocje na miarę najlepszego thrillera.

Książkę zaliczam do wyzwań:
Wyzwanie osobiste - Lista nr 4
Z literą w tle - sierpień: V/W

sobota, 17 sierpnia 2013

57/2013 Była sobie dziewczyna - Lynn Barber


Tytuł oryginału: An Education
Świat Książki
Warszawa 2010
205 stron

Literatura amerykańska
Gatunek: autobiografia


Przeczytałam tę marną autobiografię od początku do końca, choć nie zasługuje ona na uwagę pod żadnym względem - styl pisarski nijaki, a historia nudna. 

Dobrnęłam do końca właściwie tylko dlatego, że wybrałam tę książkę do wyzwania Pod hasłem. Historia życia Lynn Barber, dziennikarki, o której nigdy wcześniej nie słyszałam, może i jest ciekawa, ale ja nie znalazłam w niej niestety nic a nic ciekawego. Sięgnęłam po nią, mając w pamięci pozytywne wrażenia z filmu opartego na powieści Nicka Hornby'ego Był sobie chłopiec i pamiętając zachęcające opinie dotyczące filmu Była sobie dziewczyna, do którego scenariusz napisał Nick Hornby właśnie. Opowieści te nie mają ze sobą nic wspólnego. Tak więc nie polecam – szkoda czasu. 

Szkoda mi nawet czasu, żeby o tej książce więcej napisać...

Książkę tę zaliczam do wyzwania Pod hasłem (lipiec: Homo sapiens).

czwartek, 15 sierpnia 2013

56/2013 Tajemnica Bladego Konia - Agatha Christie

Tytuł oryginału: The Pale Horse
Tłumaczenie: Krystyna Bockenheim
Wydawnictwo Dolnośląskie
Literatura angielska
Gatunek: powieść kryminalna

Nie wiem, czy mój kończący się urlop można by uznać za udany, gdybym  nie przeczytała jakiegoś kryminału ;-) 

Nie mogło więc być inaczej i tego lata. Wybór padł na Tajemnicę Bladego Konia Agathy Christie. Okazało się, że to kryminał bez Poirota i bez pani Marple. Wydawało mi się, że to pech...

Generalnie czytało mi się miło, choć bohaterom nieco brakowało ikry, a wydarzeniom dynamiki. Nie wiem, czy to nie z powodu lekko anemicznego pisarza Easterbrooka, który zajął się śledztwem. Miałam wrażenie, że na początku wszystko dzieje się strasznie wolno, a przyspiesza dopiero na samiusieńkim końcu

Punktem wyjścia jest śmierć księdza spieszącego na spotkanie z umierającą kobietą, która miała mu coś ważnego do przekazania. Wśród rzeczy, które znaleziono przy ofierze, jest tajemnicza lista nazwisk, a wśród nich nazwisko dziewczyny, którą pisarz wcześniej widział w średnio miłej sytuacji, bo w czasie bójki z inną kobietą.

Oprócz tego, co można sprawdzić, dostrzec, ustalić, pojawiają się też elementy magii i czarów oraz pytanie, czy można zabić na odległość. Dołączają bohaterki, którym nieobce są pozazmysłowe praktyki, miłosne napoje, kielichy trucizny i tego typu historie...

Im dalej, tym ciekawiej. Głównemu bohaterowi pomaga w śledztwie odważna Ginger, która zaimponowała mi decyzją o podjęciu niesamowitego ryzyka.

Intryga uknuta jak zwykle bardzo starannie, sporo zmyłek, kandydatów na zabójców cała gromadka. Podobało mi się mimo tęsknoty za Poirotem.

Książkę zaliczam do wyzwań: