wtorek, 2 kwietnia 2013

32/2013 Na Złotej Górze - Lisa See

Tytuł oryginału: On Gold Mountain
Tłumaczenie: Dorota Kozińska
Świat Książki
Warszawa 2012 
528 stron
Literatura amerykańska, literatura chińska
Gatunek: opowieść autobiograficzna 
To już moje czwarte spotkanie z  Lisą See, czytałam wcześniej Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz, Dziewczęta z Szanghaju i Marzenia Joy. Wszystkie trzy książki bardzo mi się podobały, więc uznałam, że sięgnięcie po debiutancki utwór amerykańskiej autorki chińskiego pochodzenia będzie doskonałym uzupełnieniem obrazu Chin, jaki udało mi się wyobrazić sobie właśnie dzięki Lisie See. Tymczasem - niespodzianka. Mogłam się co prawda spodziewać już po tytule, że oparta na faktach księga rodziny See Na Złotej Górze będzie raczej obrazem Ameryki w chińskim wydaniu, a nie, jak sądziłam, opowieścią zarówno o Chinach, jak i o Ameryce. Zdecydowanie jednak jest to opowieść o Ameryce widzianej oczami chińskich imigrantów, których los rzucił na Złotą Górę już w dziewiętnastym wieku. Lisa See postanowiła ocalić od zapomnienia historię swoich przodków, ich opowieści i wspomnienia. Napisanie tej biografii zajęło jej pięć lat i widać, że niemało się przy tym natrudziła, korzystając z licznych źródeł i konsultując z wieloma członkami bliższej i dalszej rodziny. 

Dzięki bardzo wnikliwemu podejściu obraz rzeczywistości stworzony przez Lisę See jest niezwykle bogaty i pełen szczegółów. Czasem miałam nawet wrażenie, że wspomnienia te są zbyt szczegółowe, co nie znaczy, że książka mnie jakoś specjalnie nudziła. Losy tej rodziny są na tyle niesamowite, że czytając, miałam wrażenie, że czytam nie biografię rodu, ale powieść pełną przygód. Spojrzenie na Amerykę z innej niż zwykle perspektywy, mianowicie z perspektywy ludzi dyskryminowanych ze względu na pochodzenie, obala mit o amerykańskiej „krainie szczęśliwości”. Ci, którym przyszło tam żyć, doznali wielu trudności i upokorzeń. To dzięki wytrwałości i determinacji przodków kolejne pokolenia żyją w innej rzeczywistości. Warto pamiętać o tych, którym to zawdzięczają. I po to jest ta książka.


Choć drzewo genealogiczne rodziny See jest mocno rozgałęzione i czasem ciężko się połapać, kto jest kim, i w jakim celu wspomniani są niektórzy członkowie rodziny, warto się zagłębić w opowieść rozpoczynającą się w 1871 roku, a trwającą do końca XX wieku, dzięki której zostały przybliżone zachodzące przez wiele lat zmiany polityczne i społeczne w Stanach Zjednoczonych. Polecam.


Egzemplarz recenzencki otrzymałam od wydawnictwa Świat Książki - dziękuję.


Książkę przeczytałam w ramach wyzwania osobistego - lista nr 3:  Posmakowałam, chcę więcej...
oraz
wyzwania Booktrotter : marzec/literatura chińska



9 komentarzy:

  1. Nie ciekawią mnie książki tego typu - po prostu nie mój gatunek i tyle, ale skoro zachwalasz autorkę, będę miał na uwadze jej nazwisko przy wybieraniu kolejnych lektur :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie to książka, którą polecałabym na zapoznanie się z twórczością Lisy See :-)

      Usuń
  2. W ostatnich dniach sporo osób opisuje książki tej autorki :) Kupiłem kiedyś Marzenia Joy, a potem okazało się, że to kontynuacja Dziewcząt z Szanghaju - niezła wtopa ;) Muszę ją teraz upolować, nie ma zmiłuj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że lepiej czytać po kolei, ale 'Marzenia Joy' stanowią samodzielną opowieść. Znajomość tematu z "Dziewcząt..." owszem pomaga, ale nie jest niezbędna. :-)

      Usuń
  3. Powiem że do autobiografii i biografii jakoś mnie nie ciągnie, tak więc tym razem podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię książki Lisy See :) Z pewnością przeczytam :)

    Z przyjemnością zapraszam Cię na konkurs (na moim blogu), w którym do wygrania jest książka Gabrieli Gargaś "Jutra może nie być" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Aleksnadro :-) Niezbyt często biorę udział w konkursach, ale jeśli zdążę, to może wystartuję ;-)))

      Usuń
  5. Pierwszy raz słyszę o autorce, ale z całą pewnością chętnie sięgnę po ten tytuł, gdyż uwielbiam literaturę historyczną/autobiograficzną itd :) I z tego co widzę, bardzo ładna okładka :):)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń