Tytuł oryginału: The Inn at Rose Harbor
Tłumaczenie: Dorota Dziewońska
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2013
390 stron
Literatura amerykańska
Gatunek: literatura kobieca
Nazwisko Debbie Macomber przewinęło mi się przed oczami niejeden raz, o co wcale nietrudno, bo autorka ma na koncie około 150 książek. Jej nazwisko kojarzyłam raczej z okładkami harlequinów, a że nie znalazłam powodu, dla którego miałbym po taką lekturę sięgnąć, to twórczości Debbie Macomber nie miałam okazji poznać. Dopiero w ubiegłym miesiącu, kiedy otrzymałam od Wydawnictwa Literackiego informację o nowościach, zdecydowałam, że spróbuję. Powieść ta – jak większość książek tego wydawnictwa – bardzo starannie wydana, z kuszącą okładką. Co prawda informacja od wydawcy, że miłośniczki prozy Katarzyny Michalak i Marii Ulatowskiej będą zachwycone, nie była dla mnie zachętą, co więcej - jeszcze bardziej się przestraszyłam, bo do miłośniczek twórczości wymienionych pań zdecydowanie nie należę. Tymczasem doświadczyłam bardzo miłego zaskoczenia.
Mimo że na początku powieści okazuje się, że mamy do czynienia z podejmowanym już wielokrotnie w kobiecej literaturze wątkiem ucieczki na prowincję i zaczynaniem wszystkiego od nowa, dałam radę przetrwać. A potem było już coraz lepiej. Okazało się, że nie jest to wcale ckliwe, puste romansidło, ale pełna optymizmu i ciepła, mądra książka.
Owszem główna bohaterka Jo Marie Rose, która właśnie została wdową po niespełna roku małżeństwa, rzeczywiście ucieka z Seattle do małej miejscowości Cedar Cove, gdzie zamierza prowadzić pensjonat. Kiedy ją poznajemy, do pensjonatu właśnie przyjeżdżają pierwsi goście Josh i Abby, którzy oprócz zwykłego bagażu wiozą też bagaż życiowych doświadczeń i swoje problemy. Josh przyjeżdża do Cedar Cove, aby przejąć od umierającego ojczyma pamiątki po swojej matce, co wcześniej nie było możliwe, ponieważ mężczyźni nie żyli w zgodzie. Abby z kolei przyjeżdża na ślub brata po kilkunastu latach nieobecności w swym rodzinnym miasteczku. Do tej pory unikała tego, bo przed laty uznano ją za winną śmierci swej przyjaciółki, która zginęła w wypadku samochodowym, a Abby kierował wtedy pojazdem...
To, co podobało mi się najbardziej to postawa każdego z bohaterów wobec problemów, z jakimi przyszło im się w życiu zmagać. Żaden z nich nie załamuje rąk, ale we właściwym momencie życia przestaje uciekać przed problemem i otwiera się na nadejście nowej, lepszej przyszłości. I Josh, i Abby, i Jo Marie mają nadzieję, że być może właśnie tu i teraz uda im się zrobić krok do przodu w swoim życiu, by wyjść z etapu, na którym się zatrzymali. Pomaga też spojrzenie na problem w innym świetle, z perspektywy drugiej strony. Co prawda posiłkowanie się elementem metafizycznym nie bardzo przypadło mi do gustu, ale – co tam – można czasem pogadać i ze zmarłymi :-)
Generalnie moje pierwsze spotkanie z Debbie Macomber wypada na tyle pozytywnie, że będę chciała zapoznać się z dalszymi losami bohaterów. To wartościowa powieść, doskonała na około wielkanocny czas.
Książkę tę polecam również uczestnikom kwietniowego wyzwania ejotka, w którym czytane mają być książki zawierające w tytule wszelkie „budynki mieszkalne” – Domy, chatki i zamczyska ;-)
Dziękuję bardzo Wydawnictwu Literackiemu za egzemplarz recenzencki.
Bardzo mi się podobała ta książka. Mimo, że temat oklepany to jednak spędziłam miły czas w Pensjonacie wśród róż. I również mam zamiar sięgnąć po inne tytuły autorki.
OdpowiedzUsuńJa podobnie - też sięgnę po kolejne ;-)
UsuńUwielbiam opowieści z Cedar Cove! Niestety jestem o dwie powieści do tyłu, ale bardzo chciałabym to nadrobić!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
To i tak niewiele do nadrobienia ;-))) Pozdrowienia!
UsuńZainteresowałaś mnie tą książką, lubię takie klimaty, chętnie się za nią rozejrzę.
OdpowiedzUsuńPodnosi poziom optymizmu w organizmie :-)
UsuńJa również zetknęłam się po raz pierwszy z jej twórczością mimo tego, że migały mi gdzieś tam jej inne powieści. Jakoś nigdy mnie do nich nie ciągnęło, dopiero ta mnie jakoś tak zainteresowała. No i się nie zawiodłam ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie u mnie identycznie :-) Mam zamiar trochę ponadrabiać :-)
UsuńJuż druga osoba mnie zachęca ;) Chyba coś musi być :D
OdpowiedzUsuńCoś jest zdecydowanie :-))
UsuńA ja cały czas jestem w szoku ilością książek, które ta Pani napisała :-D Jeśli założyć, że z każdą kolejną robiła krok do przodu, to obecnie powinna pisać perfekcyjnie ;-)
OdpowiedzUsuńOj, tak, powalająca liczba! Z tego, co czytałam o Macomber, to zarzuca się jej schematyczność, ale trudno nie powielić schematu przy 150 powieściach :-)
UsuńMimo, że po tym poście dodałaś jeszcze jeden to ja zdecydowałam się skomentować ten ze względu na przedstawione w notkach książki.
OdpowiedzUsuńPo krótkim tłumaczeniu przejdźmy do rzeczy:
Bloga obserwuję od niedawna i muszę w końcu przedstawić autorce moją opinię.
No więc tematyka książek, które przybliżasz swiom obserwatorom podoba mi się włącznie z powyższą.
Chętnie przeczytam gdy spotkam na swej, jakże krętej ścieżce losu.:D
Pozdrawiam, Thrish :)))
Witaj, Trish. U mnie tematyka różna, a takie ciepłe powieści obyczajowe czytam bardzo chętnie ;-)
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki ale skoro polecasz, chyba się na którąś skuszę :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że ma szanse Ci się podobać ;-)
Usuń