poniedziałek, 10 października 2011

Matematyka. Daj się uwieść! - Christoph Drösser


Matematyka. Daj się uwieść! 
Christoph Drösser
Warszawa 2011
242 strony

*****************
Wielu pała do niej żywą niechęcią. Wielu chronicznie jej nie cierpi. Dla wielu jest udręką. Niejeden z jej powodu wylał tony łez. Zmora większości uczniów. A jednak – obecna na każdym kroku, niezwykle przydatna, królowa nauk… Chyba nietrudno odgadnąć, że chodzi o matematykę. To właśnie ona jest główną bohaterką książki Christopha Drössera, który stara się pokazać ją od takiej strony, abyśmy ulegli jej urokowi. 

„Matematyka. Daj się uwieść!” to książka składająca się z kilkunastu rozdziałów, z których każdy jest poświęcony jakiemuś zagadnieniu matematycznemu. Nie jest to jednak seria wyjaśnień i obliczeń, ale niezwykle ciekawa prezentacja i opowiastka, najczęściej humorystyczna, oparta na wziętych z życia przykładach, w którą zostały wplecione wyjaśnienia, wzory i obliczenia. Możemy się więc ‘bezboleśnie’ zapoznać z matematycznymi ‘mechanizmami’ jak na przykład zasada proporcjonalności, obliczanie prawdopodobieństwa czy prawo wielkich liczb. Co ciekawe, autor zwraca uwagę na mechanizmy, które powodują, że wszystko wygląda inaczej niż podpowiada rozsądek.
Miejsca, gdzie czystej matematyki jest więcej, autor oznaczył jako ‘nie każdy mysi to czytać’. Z kolei zamieszczona na końcu każdego rozdziału obliczanka, to sytuacja życiowa, do której trzeba sporządzić obliczenia. Nie sądziłam, że jeszcze komuś uda się nakłonić mnie do tego, żebym coś policzyła z własnej, nieprzymuszonej woli, a na dodatek upatrując w tym przyjemności. Christophowi Drösserowi całkiem się to udało – przyłapałam się bowiem na tym, że próbuję zliczyć uściski i pocałunki, jakimi grupa znajomych obdarowała się przy pożegnaniu…

Skłamałabym, gdybym napisała, że książka Christopha Drössera sprawiła, że pokochałam matematykę. Jednak, choć tak się nie stało, nie żałuję ani chwili spędzonej nad tą książką – były to najmilsze matematyczne chwile, jakie miałam. Dowcipne wyjaśnienia, świetnie dobrane przykłady, odniesienie do życiowych sytuacji – wszystko to sprawia, że matematyka ożywa i przestaje jawić się jako potwór, ale jako część naszego życia. Szkoda, że nikt wcześniej zaprezentował mi matematyki w ten sposób.
*******************
 Moja ocena: 5,5/6

Bardzo dziękuję Wydawnictwu Naukowemu PWN za egzemplarz recenzencki.

6 komentarzy:

  1. To taka matematyka dla opornych:D:D. Idealne rozwiązanie dla tegorocznych maturzystów i nie tylko:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Odkąd pamiętam, matematyka była moją zmorą, moja kulą u nogi, więc wolę do niej już nie wracać, dlatego ślicznie się ukłonię i podziękuję tej pozycji. Niech kogoś innego zaszczyca swą obecnością. ;-))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry i sympatyczny pomysl na książkę, ale nie wiem czy to dla mnie, bo ja matematyki nie cierpie, nie trawię, nie lubię, nie chcę...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mogę dać się uwieść chemii, fizyce , nawet WOS, ale matematyce, broń boże, brrr i kto by pomyślał, że skończyłam ekonomię ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Matematyki w standardowym ujęciu ja też nie trawię, ale tu akurat było to naprawdę przyjemne spotkanie. A teraz daję się uwieść fizyce, do której - podobnie jak do matmy - nigdy nie pałałam miłością, i też jest super :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aż chyba przećwiczę matematycznie moje szare zgrzybiałe komórki, które już prawie zapomniały jak się dodaje.

    OdpowiedzUsuń