Santa Montefiore
The Swallow and the Hummingbird
Tłumaczenie: Anna Dobrzańska-Gadowska
Wydawnictwo Świat Książki
Warszawa 2011
494 strony
*****************
Pierwsze zdanie:
******************
Pierwsze zdanie:
Pani Megalith popatrzyła na zwłoki i ciężko westchnęła.Przedostatnie zdanie:
Wracajmy do domu, kochanie.******************
Miejsce akcji:
Anglia - Devon
Argentyna - Cordoba******************
autor: Amber Alexander
Santa Montefiore chyba nie byłaby sobą, gdyby podstawowym wątkiem swej – całkiem sporej objętościowo – książki uczyniła coś innego niż miłosne zawirowania, którym w „Jaskółce i kolibrze” dodatkowo dodało smaku rozdzielenie kochającej się pary – Rity Fairweather i George’a Boltona. Ten młody człowiek – zanim zdążył dorosnąć – stanął przed koniecznością wyruszenia na wojnę. Rita obiecała, że będzie na niego czekać... I co było dalej? Możliwości poprowadzenia akcji było wiele i – muszę przyznać – bardzo mnie bawiło odgadywanie, jakie decyzję podejmą bohaterowie, dałam się więc wciągnąć historii o powojennych losach Rity i George’a.
Podobał mi się świat kontrastów, w jaki włożyła swoich bohaterów Santa Montefiore. Zimna, deszczowa Anglia kontrastuje z gorącą, słoneczną Argentyną, a nadmorski klimat Devonu z argentyńską pampą. Bohaterowie, którzy przeżyli szczęśliwe lata w Argentynie, dla odmiany nie powtórzyli ich już w Anglii. Co do różnorodności bohaterów to elegancka i stylowa Susan niczym nie przypomina pulchnej, niedbającej zbytnio o swój wygląd Rity. Racjonalne podejście do miłosnej rzeczywistości, które charakteryzuje Ritę, różni ją diametralnie od młodszej siostry – lekkodusznej Maggie. Niebywała wytrwałość i niezmienność Maksa jest skontrastowana z chwiejnością i niepewnością George’a. Mam wrażenie, że Santa Montefiore jednak nie do końca dała sobie radę z bohaterami, których wykreowała w tej powieści. Jak dla mnie jest ich zbyt wielu, przez co są potraktowani dość pobieżnie. Żałowałam, że z życia Georga zniknęła ciotka Agata i jej argentyński mąż. Zaciekawiła mnie też postać polskiego emigranta Tadeusza. Jednak spośród wszystkich bohaterów najwięcej serca miałam dla przekraczającej wszelkie stereotypy babci Primrose. Odniosłam też wrażenie, że Santa Montefiore podjęła zbyt wiele poważnych tematów i problemów, a nie rozliczyła się z nimi do końca.
Jednak moje ogólne wrażenie jest całkiem dobre – książka jest wciągająca, pozwala się wczuć w atmosferę miejsc i wplątać w rozterki przeżywane przez bohaterów. Na pewno sięgnę jeszcze po książki tej autorki – uwielbiam klimatyczne, szczegółowe i plastyczne opisy miejsc i zjawisk przyrody, a w tym Santa Montefiore jest niezawodna. Dotychczas oprócz "Jaskółki i kolibra" poznałam jedynie „Cygańską Madonnę”, którą uznałam za doskonałą powieść. Ciekawa jestem pozostałych.
*******************
Moja ocena: 4,5/6
Dziękuję bardzo Wydawnictwu Świat Książki za egzemplarz recenzyjny.
Moja ocena: 4,5/6
Dziękuję bardzo Wydawnictwu Świat Książki za egzemplarz recenzyjny.
autor: Joan A. Brown
Recenzja ciekawa. Jeżeli książkę zobaczę, to zakupię :-)
OdpowiedzUsuńRecenzja ciekawa. Jeżeli książkę zobaczę, to zakupię :-)
OdpowiedzUsuńWidzę, że i Tobie spodobała się ta książka:). Ja miło ją wspominam. Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńMiłosne zawirowania, to jest to, co tygryski lubią najbardziej, dlatego chętnie zapoznam się z tą książką.
OdpowiedzUsuńBardziej niż ta powieść zaintrygowała mnie "Cygańska madonna", o której wspomniałaś. To, że uzyskała uznanie w twoich oczach oraz tytuł, sprawiły, że to właśnie ku przeczytaniu tej pozycji się skłaniam. :)
OdpowiedzUsuń