Wydawnictwo Akapit Press
Łódź 1995
93 strony tekstu plus zdjęcia
Literatura polska
Gatunek: mini-autobiografia ;-)
Łódź 1995
93 strony tekstu plus zdjęcia
Literatura polska
Gatunek: mini-autobiografia ;-)
Ileż ja się naszukałam tej książki!
Nie chodzi o to, że zginęła mi w jakimś książkowym bałaganie – zdecydowanie nic z tych rzeczy. Chodzi o bezskuteczne poszukiwania na allegro, w antykwariatach itp. Po prostu zawsze chciałam przeczytać autobiografię autorki książek, na których się wychowałam i do których wracam może nie często, ale ciągle ;-) Z odsieczą przybyła Imani, która wypożyczyła mi Tym razem serio, czym sprawiła mi niesamowitą frajdę. Dziękuję :-)
Uzupełniłam więc sobie wizerunek autorki o elementy biograficzne, chociaż powiem szczerze... czuję lekki niedosyt. Poczułam go już w momencie, kiedy zobaczyłam cieniutką książeczkę zamiast opasłego tomiska, co nie zmienia faktu, że przeczytałam ją z ogromną przyjemnością i z ciekawością. I tak naprawdę to, mimo że oczekiwałam większej objętościowo książki, bez problemu udało mi się stworzyć wyobrażenie o rodzinie pani Małgorzaty, wejść w świat jej wartości, poczuć rodzinną atmosferę wzajemnego szacunku i miłości, a także podelektować się dykteryjkami i anegdotami wziętymi z życia. Tak że kolejny raz potwierdza się to, że nie ilość, ale jakość się liczy.
Małgorzata Musierowicz napisała w zakończeniu, że „Nikt nie jest dziełem wyłącznie samego siebie. Na to, kim jesteśmy i czegośmy dokonali, składa się suma świateł i suma cieni, którymi obdarzyli nas wszyscy ludzie, przesuwający się przez naszą drogę [str. 93]” i zgodnie z tym podejściem napisała bardziej o innych niż o sobie. A jeśli już o sobie, to w odniesieniu do innych ludzi, którzy byli dla niej ważni – babcia Weronika, mama Zofia, ciocia Lucia, brat Stanisław Barańczak, wyjątkowi nauczyciele (Marian Węgrzynowicz, Czesław Latawiec), redaktorki (Danuta Sadkowska, Elżbieta Jasztal-Kowalska). To przez pokazanie relacji, jakie łączyły panią Małgorzatę z opisanymi w książce osobami, można dowiedzieć się wiele o autorce.
Świetne jest też to, jak wyraźnie widać, po kim niektórzy bohaterowie Jeżycjady przejęli swe cechy charakterystyczne. Na przykład pamięć o swym nauczycielu polskiego Czesławie Latawcu autorka przekazała swoim czytelnikom dzięki postaci profesora Dmuchawca ;-) Cudne!
Książka została wydana w 1994 roku, więc już lata temu, i od tamtej pory nie była wznawiana. Sama autorka informowała czytelników na swojej stronie, że niewznawianie autobiografii to jej świadoma decyzja, bo uważa książkę za zbyt powierzchowną, a niektóre opowiedziane wydarzenia zasługują na więcej uwagi.
Zdecydowanie polecam tę niedużą objętościowo, ale pełną optymizmu książeczkę wszystkim fanom Jeżycjady i Małgorzaty Musierowicz. A mój niedosyt wynika wyłącznie z tego, że mogłabym czytać na okrągło to, co Małgorzata Musierowicz ma do opowiedzenia.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania W prezencie - litera T.
Jakze sie ciesze, ze moglas przeczytac ta ksiazke!
OdpowiedzUsuńWiem, ze cieniutka, a po przeczytaniu chce sie wiecej i wiecej, ale jakze inaczej czyta sie teraz kolejne tomy Jezycjady!
Bardzo podobal mi sie swiat wspomnien pani Musierowicz.