Zapraszam do stołu. Kuchnia Jerzego Knappe
Agnieszka Pilaszewska
Dorota Kwiecińska
Anna Chwilczyńska
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2011
200 stron
*****************
Pierwsze zdanie:
Kucharze nie powinni przemawiać, powinni gotować.
Ostatnie zdanie:
Zapraszam do stołu.
Mam braki w wiedzy ‘serialowej’, ale jakoś specjalnie tego nie żałuję, ani nie ukrywam, ani też się nie wstydzę. Mam nadzieję, że nie jestem jedyna. Sądzę więc, że dla takich ignorantów w dziedzinie telewizyjnych seriali, okładka z kucharzem na okładce wywoła jednoznaczne skojarzenie - Jerzy Knappe to kolejny znany kucharz obok Pascala Brodnickiego, Karola Okrasy czy Jamie Oliviera. No a oprócz tego jest on prawdopodobnie bratem bliźniakiem Borysa Szyca... Rzeczywiście pierwsza moja myśl była taka, że „on mi kogoś przypomina”. A potem już szybko okazało się, że Jerzy Knappe to postać fikcyjna. Choćby z tego względu byłoby lepiej, gdyby z okładki - zamiast popularnego ostatnio aktora - uśmiechała się do nas na przykład ośmiornica. Jeśli chodzi o moje aktorskie gusta, to wolałabym tam chyba zobaczyć na przykład małże świętego Jakuba lub ossobuco milanese.
Całe szczęście nie trzeba oglądać serialu, żeby w pełni skorzystać z książki Zapraszam do stołu. Kuchnia Jerzego Knappe. Proponowane tam przepisy są w większości łatwe do przyrządzenia i zdrowe. Nie brak też przepisów na dania wykwintne, czy takie, które wydają się trudne do zrobienia. Jednak z Jerzym Knappe nawet rolada serowa czy ozór wołowy w koperkowym sosie to nic strasznego. Jest sporo przepisów na dania z wykorzystaniem makaronu, więc trudno, żeby książka mi się nie podobała, bo makaron to podstawa mojego wyżywienia. Penne z kuleczkami po bolońsku, tagliatelle z boczkiem i ricottą, spaghetti z okruchami i miętą... żyć, nie umierać! Dla mnie hitem są naleśniki amerykańskie i zupa serowa – nie dość, że przygotowuje się je błyskawicznie, to jeszcze pychota.
Tak w ogóle to o ile za samym gotowaniem jakoś szczególnie nie przepadam, o tyle czytać o gotowaniu uwielbiam. Dla miłośników serialu Przepis na życie dodatkową atrakcją będzie „obudowa serialowa” – zdjęcia i wtrącenia dotyczące wydarzeń i bohaterów serialu.
Generalnie fajne przepisy - mam ochotę wypróbować większość z nich. Nie sądzę, żebym dała się namówić na pooglądanie serialu Przepis na życie, ale kremem z białej czekolady z wiśniami chętnie się uraczę.
Krótko mówiąc:
Prosto, Praktycznie, Pysznie
*****************
PODSUMOWANIE
PODSUMOWANIE
O - okładka - Ośmiornica byłaby lepsza
C - ciekawa? - Ciekawy pomysł na przekazanie prawdziwych przepisów przez bohatera serialu
E - emocje? - Euforia po zjedzeniu naleśników amerykańskich gwarantowana!
N - negatywy? - Niedostrzegalne
A - ambitna? -Atrakcji więcej niż w książce kucharskiej
POLECAM:
- osobom, które lubią w krótkim czasie przygotować coś pysznego
- osobom, które - podobnie do mnie - lubią czytać o gotowaniu
- łasuchom i smakoszom
- miłośnikom seriali ;-)
*****************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz