piątek, 1 lutego 2013

11/2013 Villas. Nic przecież nie mam do ukrycia - Iza Michalewicz, Jerzy Danilewicz

Świat Książki
Warszawa 2011
288 stron
Literatura polska
Gatunek: biografia, reportaż?
Czesława  Gospodarek nie dźwignęła sławy Violetty Villas. Ta sława zagnieździła się w jej lokach jak nietoperz. I nikt nie umiał tego nietoperza wyjąć. [str. 260]

W listopadzie 2011 wydawnictwo Świat Książki opublikowało książkę o życiu i twórczości Violetty Villas. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt że artystka zmarła 5 grudnia 2011 roku, a to oznaczało, że na dzień śmierci artystki książka o niej była już gotowa, a jej fani mogli natychmiast uzupełnić wiedzę o jej życiu i karierze, zaś ci, którzy wiele o niej nie wiedzieli, mogli od razu poznać życie artystki obdarzonej nieziemskim głosem. 

Rzeczywiście książka Villas. Nic przecież nie mam do ukrycia napisana przez dwoje dziennikarzy Izę Michalewicz i Jerzego Danilewicza to spory zbiór informacji o ekscentrycznej artystce, o jej przeżyciach, losach, cechach charakteru, dramatach, samotności. Choć nie należę do fanów Violetty Villas, byłam ciekawa, jakie miała życie i czy rzeczywiście była aż tak kontrowersyjną postacią. Autorom nie udało się spotkać z artystką osobiście. Książka została wiec napisana na podstawie rozmów z osobami, które znały ją jeszcze jako Czesię Cieślak, potem Czesławę Gospodarek, oraz z tymi, dla których zawsze była Violettą Villas. Brak źródeł literackich (nie sprawdziłam, czy jakiekolwiek istnieją), a opieranie się jedynie na "Fakcie", programach telewizyjnych czy rozmowach sprawiły, że miałam wrażenie, że spokojnie można by opublikować niektóre teksty z książki na portalu typu "pudelkowego". Autorzy nie oceniają i w żaden sposób nie komentują przedstawianych faktów - doceniam to bardzo, bo przy takiej "kolorystyce" bohaterki wydaje się to prawie niemożliwe.
 
Jest jednak małe "coś", co irytowało mnie okrutnie w narracji książki. Jest to opowieść o przeszłości, o tym, co spotkało bohaterkę, o tym, co przeżyła, tymczasem książka napisana jest w czasie... przyszłym. Przeszkadzało mi to. Przeszkadzały mi też różne potknięcia językowe, na przykład nieumiejętne odmienianie nazwiska "Cieślak" [...na początku marzeń Czesi Cieślakównej...(str. 16)].

Generalnie - książkę polecam, bo warto spojrzeć na przyczyny stanu, do jakiego Violetta Villas doprowadziła siebie samą i swoje życie. Warto zobaczyć, jak można tuszować psychiczne zawirowania, jak można zmarnować talent. Dla mnie to smutna książka o przeraźliwie samotnej kobiecie, która nie pozwoliła sobie pomóc.


3 komentarze:

  1. Violetta Villas jest interesująca, oryginalną postacią i chętnie zapoznam się z książką na jej temat :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Flora, myślę, że warto :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie równiez ta postać pociąga. Jej magiczny głos w utworze "Mamo" elektryzuje mnie do dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń