wtorek, 22 stycznia 2013

8/2013 Kruche szczęście – Lisa Tucker

Tytuł oryginału: The Winters in Bloom
Tłumaczenie: Teresa Komłosz
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2012
344 strony
Literatura amerykańska
Gatunek: psychologiczno-obyczajowa

Kruche szczęście to powieść o tym, jak w jednej chwili może runąć cały nasz świat, który wokół siebie budujemy. 

Kyra i David są rodzicami pięcioletniego Michaela. Chłopiec jest wychowywany „pod kloszem” przez nadopiekuńczych rodziców. Pewnego dnia wychodzi na chwilę przed dom i... znika. Dramat. Trudno wyobrazić sobie, co przeżywają rodzice. Wyrzuty sumienia, panika, bezradność. Przewrotność losu – ginie dziecko tych, którzy tak bardzo dbali o jego bezpieczeństwo i nie spuszczali z niego oka. Rozpoczyna się akcja poszukiwawcza, która wyjaśni nie tylko historię tajemniczego zniknięcia Michaela, ale również przyczyny nadopiekuńczości rodziców.

Tak naprawdę to nie akcja poszukiwawcza ciekawiła mnie w tej powieści najbardziej, ale misternie utkana ze zdarzeń z przeszłości historia dwojga ludzi, którzy spotykają się już jako osoby boleśnie doświadczone przez życie i próbują budować swoje szczęście.
Lisa Tucker stopniowo odkrywa mroczne tajemnice z przeszłości bohaterów, pokazuje ich relacje z różnymi osobami, i wyjaśnia, jak bardzo znaczący wpływ miały na to, jakimi ludźmi się stali. Czytając, ma się wrażenie, że autorka to jednocześnie psychoterapeuta i detektyw w jednym. Umie dogłębnie wniknąć w psychikę bohaterów, analizuje ich zachowania i emocje, umie powiązać zdarzenia z przeszłości, a to wszystko prowadzi w końcu do złożenia okruchów wydarzeń w jedną całość, choć do końca trzyma czytelnika w napięciu.

Krótko mówiąc:
dogłębnie, tajemniczo, emocjonalnie 

Wyzwanie:

6 komentarzy:

  1. Krótko i na temat. Lubię to.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anne18, nie zawsze się tak udaje :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. To jedna z tych książek, które kuszą mnie już tytułem i piękną okładką, przez co jestem do niech na wstępie nastawiona pozytywnie. Po tej recenzji jeszcze bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pheo, to cieszę się, bo książka warta przeczytania, a problem nadopiekuńczości rodzicielskiej wart przemyślenia :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba raczej nie dla mnie, choć nie mówię nie ... może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  6. Liczne dowody na "przesadyzm" jesli chodzi o nadopiekunczosc coraz czesciej widze w moim otoczeniu, dlatego chetnie siegne po ksiazke w ramach przestrogi.

    OdpowiedzUsuń