sobota, 2 lipca 2011

Wyższa matematyka (Liczby Charona - Marek Krajewski)


Liczby Charona
Marek Krajewski

Wydawnictwo Znak
Kraków 2011
302 strony

*****************
Pierwsze zdanie:
    Telewizyjny prezenter Sverre Asland patrzył z lekceważeniem na swojego niechlujnego rozmówcę w sztruksowym garniturze i w zbyt krótkich, postrzępionych skarpetkach.
Ostatnie zdanie:
    - Dziękujemy panu, profesorze Sperling! - wyszeptał pobladłymi wargami.
******************

Matematyka jest królową nauk. To klasyka – słyszę to co dzień. Słyszałam też o tajemniczym przewoźniku do innego świata - Charonie. Obił mi się nawet o uszy termin ‘wzór Herona’. Nie słyszałam natomiast nigdy wcześniej o Liczbach Charona, choć o książki Erynie oraz Śmierć w Breslau i Koniec świata w Breslau autorstwa Marka Krajewskiego polecała mi już niejedna osoba. A jako że dobrym kryminałem nie gardzę, postanowiłam zapoznać się z tym, co oferuje czytelnikom Marek Krajewski.

Niektórym czytelnikom Liczby Charona będą kojarzyć się z mroczną tajemnicą, misternie uknutą intrygą, doskonale skonstruowaną zagadką. Ja zapamiętam ją jako książkę, która wywołuje skrajnie różnorodne odczucia. Z jednej strony daje poczucie, że wszystko zostało doskonale zaplanowane, obudowane niezwykłą wiedzą autora i językiem, któremu nie można niczego zarzucić. Z drugiej zaś strony jest coś, co odpycha. Przynajmniej mnie... Składa się na to kilka powodów.

Dla jednej grupy czytelników lwowskie klimaty będą atutem, mnie średnio podobały się opisane w Liczbach Charona mroczne zakątki międzywojennego Lwowa. Co prawda Lwów, który poznałam w realu, podobał mi się, i zdaję sobie sprawę z tego, że chodziło o to, żeby spotęgować napięcie, pokazując mniej urokliwe miejsca.

Drażnił mnie też język stylizowany na gwarę używaną przez wielu mieszkańców tego rejonu, choć wiem, że zabieg ten miał przybliżyć lwowskie klimaty i nadać książce realizmu. I to się autorowi udało.

Podobnie ze skrupulatnymi opisami dokonań brutalnego mordercy. Wolałabym chyba nie wiedzieć o 'pięciocalowym gwoździu do dekarskich łat wkłutym w czyjś język' [str. 23]. To realizm czy surrealizm?


Markowi Krajewskiemu nie można na pewno zarzucić braku wiedzy. Pod tym względem jest to wyjątkowy kryminał i tu chylę czoła przed autorem, bo naprawdę historia niebanalna. Nie wpadłam w uwielbienie pewnie tylko dlatego, że mnie królowa matematyka nie jest do życia bezpośrednio potrzebna, a do miana umysłu ścisłego nigdy nie aspirowałam. Dużo więcej frajdy sprawia mi zabawa językowa i filologia w różnych odsłonach.  Dlatego o ile części klasycznej udało się do mojej opinii nabić kilka plusów, o tyle matematyce udało się je natychmiast zneutralizować.

Główny bohater Edward Popielski też nie wzbudził mojej sympatii. Na korepetycje z matematyki czy łaciny to bym się do niego nie zapisała ;-) Inteligencji mu co prawda nie brakuje, ale cynizm, brak zasad moralnych, słabość do alkoholu i do kobiet, awanturnicza natura, sprawiają, że trudno byłoby mi go nazwać bohaterem pozytywnym. Najważniejsze jednak, że udaje mu się złamać szyfr, którym posługiwał się morderca, dobierając kolejne ofiary.

Mimo wysokiego kunsztu językowego dla mnie styl Marka Krajewskiego okazał się generalnie za ciężki.

I jeszcze dwa elementy – okładka i czcionka. Okładka, jaka jest każdy widzi. Jednym się spodoba, inni uznają ją za przerażającą. Mnie się nie spodobała. Najciekawsze było to, jak robiłam zdjęcie do tego postu – zrobiłam ich kilka, ale tylko na tym jednym, które tu zamieściłam, widoczne znaki mienią się przedziwnie. Wspomnę też, że kiedy zaczęłam czytać, bardzo mnie zmęczyła czcionka. Coś w tym chyba jest, bo już ktoś przede mną wspomniał o tym w swojej recenzji.

No cóż, tym razem powieść kryminalna, mimo swych wielu zalet, nie trafiła w mój gust. Zdecydowałam więc, że przekażę ją w lepsze ręce niż moje. Nie ukrywam więc, że przekazuję ją dalej nie dlatego, że bardzo mi się spodobała i chcę, żeby inni też się nią zachwycili, ale dlatego, że nie umiałam jej docenić. A że dostrzegam, że zasługuje na większe uznanie, to przekazuję ją z nadzieją, że spodoba się następnemu czytelnikowi. Wyniki jutro wieczorem :-)

*******************
Moja ocena: 3,5/6


Link

Dziękuję bardzo wydawnictwu Znak za egzemplarz recenzencki.

6 komentarzy:

  1. O widzisz... Ja akurat lubię ciężki styl i ciekawi mnie ten lwowski klimat.. Nie wspomnę już o świetnej okładce:). Koniecznie muszę przeczytać i sprawdzić czy przypadnie mi do gustu:))
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie ta okładka kompletnie zniechęca, ale lubię pana Marka i jego książki, więc kiedyś zapewne sięgnę. Mnie akurat jego styl odpowiada :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, jakoś mnie odstraszyłaś swą recenzją i chyba też nie sięgnę po te pozycje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Matematyka to nie moje klimaty i sama książka mnie odstrasza.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawi mnie ta książka, już jest na mojej liście ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubię lwowskie klimaty i charakterystyczną gwarę, lubię też chmury nad książką, cos mi się wydaje, ze to książka w sam raz dla mnie :-)

    OdpowiedzUsuń