Ostatnie dwa tygodnie spędziłam w Kołobrzegu. Nie czytałam, nie pisałam, nie miałam dostępu do Internetu :-) Niewyobrażalne, ale prawdziwe :-) Mam kolosalne zaległości w odwiedzaniu Waszych blogów, ale już zaczęłam nadrabianie zaległości. Zaczynam też nadrabiać też zaległości książkowe i recenzyjne.
Mimo że Kołobrzeg to zupełnie nie mój klimat, a wyjazd nie do końca w celach rekreacyjnych, to udało mi się odpocząć od codzienności.
Lubię sobie notować swoje różne wyjazdy, ale tym razem miejsce zupełnie nie jest tego warte. Osławiony Kołobrzeg okazał się dziurą pękającą w szwach od turystów, niewyobrażalnie zapchanej plaży, wszechobecnego badziewia w postaci plastikowych koralików, sznureczków plecionych z muliny, tatuaży z henny, plastikowych latarni morskich, kubeczków ze zdjęciem, kartek, koszulek i plakietek z mniej lub bardziej idiotycznymi tekstami.
Swoimi wrażeniami z Kołobrzegu, które przekazałam mailowo znajomemu (mam nadzieję, że nie obrazi się, że publikuję naszą korespondencję... TO tylko to, co sama napisałam i teraz musiałbym pisać to samo jeszcze raz :-))):
Nie wiem, czy byłeś kiedyś w Kołobrzegu. Ja byłam pierwszy raz jak miałam siedem lat - czyli w zamierzchłej przeszłości. To co widzę tu teraz, to widok dla mnie zupełnie nowy - plaża zapchana ludźmi do granic możliwości, nie ma nawet jak przejść pomiędzy leżącymi cielskami, a co dopiero wcisnąć się między nie... Jak już uda się komuś wyłożyć swoje własne cielsko, to na choćby krótką drzemkę na słońcu nie ma co liczyć, ponieważ co kilka minut przy twarzy leżącego pojawia się stopa... Nad głową z kolei słychać wrzask "Gorąąąąąąaaacaaaaaaaaaaa herbataaaaaaaaaa", "Cappuccinooooooooooooo", "Gorący bóóóóóóóóóóóóóóóóóóóób, popcooooooooooorn", "Pąąąąąąączki, świeże pączki"... Na pobliskiej scenie gra zespół muzyczny, z lekka artystyczny, który wyśpiewuje (zdaje się, że dla uprzyjemnienia czasu turystom, ale pewna nie jestem) skoczne piosenki o ciekawej treści "... coś tam coś tam, lody, lody na patyku, ani piwo, ani wino nie zastąpią ci bambino" i takie tam ... Ale generalnie jest super :-)
Szybko mnie tam znowu nie zobaczą. Nie zapomnę jedynie gorącej czekolady o mało czekoladowej nazwie "Westchnienie kochanków" :-)
Spośród zdjęć, które zrobiłam na plaży, najbardziej podoba mi się to:
***************
Jeszcze jedna sprawa:
Kołobrzeg... Omijam szerokim łukiem takie miejscowości, gdzie jest tłoczno i gwarno niczym w stolicy w południe albo i wieczorową porą letnim czasem... A co do nominowania blogów... Ja nie zareagowałam na te nominacje bo to jest dla mnie łańcuszek i mnie to denerwuje delikatnie mówiąc. Fajnie, że mimo Kołobrzegu niczym stolica, odpoczęłaś i wracasz do nas :)
OdpowiedzUsuńMoja najmłodsza siostra niedawno również wróciła z nad morza i też uskarżała się na tego typu zachowanie (sprzedaż obnośną). Nie wiem czy zagranicą jest lepiej, ale co zrobić... Najważniejsze, że choć trochę wytchnęłaś i odpoczęłaś od codzienności:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Vivi, ja też staram się omijać, ale tak jakoś czasem los pchnie w takie miejsce i nie ma wyjścia :-)) Sama bym Kołobrzegu nie wybrała :-) Myślę, że jednak warto czasem wybrać się w takie miejsce, bo jeszcze bardziej się docenia to, jak dobrze jest w tych "mniej turystycznych" :-)
OdpowiedzUsuńJa też nie uczestniczę w łańcuszkach :-)
Kasandro, jakby nie było, to zawsze wyjazd gdziekolwiek jest dobrą odskocznią od codzienności :-) Rzeczywiście mimo wszystko odpoczęłam :-)
Dla mnie nadmorskie miejscowości są idealne tylko po sezonie, luz na plaży a w oddali kołysze nas spokojny szum fal. To jest boskie wrażenie.
OdpowiedzUsuńJa omijam takie miejsca plażowe:)i takie czysto turystyczne miejscowości. Jeśli morze to tylko Trójmiasto. Plaże miejskie nie są może najpiękniejsze, ale ja i tak nie za długo jestem w stanie wyleżeć plackiem (chyba, że jest ciepławo zaledwie, wtedy za parawanem i drzemka się zdarzy-tak 2 lata temu uskuteczniłam najpiękniejsze drzemeczki w moim życiu, z nowo nabytym mężem dodam hihi). Jeśli chęć nas wzięła na prawdziwą plażę to w okolicy Trójmiasta jest mieścina zwana Świbno (obrzydliwa) z cudowną, ogromną, dziką i co najważniejsze pustą plaża. Ehh tęskni mi się do morza i do Gdańska ehh. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMiło, że znowu jesteś.
OdpowiedzUsuńW Kołobrzegu bywałam zimą lub na jesieni.
Mam nadzieję, że mimo wszystko odpoczęłaś. Ja też lubię wyjazdy służbowe, zawsze to coś innego, niż nasze codzienne otoczenie.
I też mam zaległości w blogach, zresztą przy takiej ilości, jaką odwiedzam to zupełnie normalne :)
Ale powoli staram się kończyć remont i wracać do sprawdzonych przyjemności :)
Pozdrowienia!
Pozdrawiam wakacyjnie i leniwie. U mnie cisza już od miesiąca :).
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ruszę z kopyta po wakacyjnej przerwie. :)
Ja odpoczywam na podkarpackiej wiosce...raj...
OdpowiedzUsuńHahaa ja mam ogromny sentyment do Kołobrzegu. Jako dziecko byłam tam z 7 razy (pierwszy raz w wieku 6 lat, bez mamy, z samym ojcem - darłam się przez całą drogę!) :)
OdpowiedzUsuńA ostatni... oj to już 10 lat temu!
Jejku, i ja pamiętam swoje zaskoczenie "że co? gorący bób sprzedają" :)
Pojechałabym znów, choćby na 2 dni. Ale z końca Polski ciężko się na chwilę wyrwać :)