Znam obraz, przeczytałam książkę, został mi jeszcze film. Moim zdaniem obraz Vermeera zasługuje na dużo większą uwagę niż książka Susanny Kaysen. Może zbyt wiele się spodziewałam po trudno dostępnej książce, którą można kupić za ponad sto złotych, mimo że ma tylko 150 stron i jest małego formatu... Wiem, wiem - nie płaci się z ilość tylko za jakość. Tym bardziej jestem zdziwiona. Książka ta nie wywołała u mnie jakichś głębszych refleksji. To prawda - zastanawiałam się nad granicami normalności i nad obowiązującymi normami oraz nad tym, na ile wychowanie wśród takich a nie innych osób przyczynia się do powstania zaburzeń osobowości, a na ile jest to kwestia wewnętrznego dziedzictwa człowieka - charakteru, emocji, uczuć...
Nasze rodziny. Według powszechnie panującego wśród nas przekonania to właśnie z ich powodu znalazłyśmy się w tym miejscu. Jednak w naszym codziennym, szpitalnym życiu rodziny były prawie nieobecne. Zastanawiałyśmy się: czy i my byłyśmy tak samo nieobecne w ich codzienności?
Susanna Kaysen - Przerwana lekcja muzyki - str. 88
Owszem, nie zdarza się często, że mamy okazję poznać od środka zakład psychiatryczny - sama nie byłam i nie życzę nikomu. Susanna trafiła tam w wieku 18 lat po próbie popełnienia samobójstwa. Zdecydował o tym psycholog po półgodzinnej rozmowie z pacjentką. Trochę szybko - jak na moje oko. Ale co tam - dwa tygodnie można wytrzymać. Tyle że dwa tygodnie przeciągają się w dwa lata... Tyle czasu zajęło specjalistom przystosowanie pacjentki z osobowością pograniczną do funkcjonowania w świecie pozaszpitalnym...
Często książkę tę porównuje się ze Szklanym kloszem Sylvii Plath. Przeczytałam go lata temu, ale wrażenia pamiętam do dziś. Może z racji tego, że przeżywałam wtedy swoją pierwszą młodość, Sylvia była mi wtedy bliska i jej wspomnienia mną wstrząsnęły. A na jak długo zapamiętam Przerwaną lekcję muzyki?
Obraz Vermeera zatytułowany Przerwana lekcja muzyki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz