Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa 2011
184 strony
Tytuł oryginału: Claudine s’en va
Tłumaczenie: Krystyna Dolatowska
Warszawa 2011
184 strony
Tytuł oryginału: Claudine s’en va
Tłumaczenie: Krystyna Dolatowska
*****************
Pierwsze zdanie:
Początek: Nie ma go! Nie ma go!
Ostatnie zdanie:
Koniec: Wszystko to jest życie, czas, co płynie, nadzieja cudu czekającego za każdym zakrętem drogi, cudu, w który wierząc, wyrywam się stąd.
*************
Klaudyna odchodzi to czwarta i ostatnia książka z cyklu o Klaudynie, autorstwa Sidonie-Gabrielle Colette, a druga, którą czytałam oprócz Klaudyny w Paryżu. Mimo że polubiłam trzpiotowatą, bezpruderyjną, odważną Klaudynę, ostatnia część cyklu, z inną główną bohaterką, bardziej przypadła mi do gustu.
Annie, jakże różna od dynamicznej, wyzwolonej, łamiącej wszelkie zasady Klaudyny, to kobieta oddana swemu mężowi, pozbawiona poczucia własnej wartości i pewności siebie, bojąca się podejmowania własnych decyzji i wyrażania swoich opinii, ugrzeczniona, pokorna, zaczyna dostrzegać w sobie kobietę – nie tylko taką, jaką być powinna w swym własnym mniemaniu i w przekonaniu swego męża, ale również taką, jaka jest naprawdę.
Klaudyna odchodzi jest więc nie tylko powieścią wspaniale odzwierciedlającą obyczajowość przełomu XIX i XX wieku, ale również genialnym psychologicznym rysunkiem charakterów oraz powieścią o poszukiwaniu samego siebie i uświadamianiu sobie, kim się jest naprawdę, o przemianie i zmierzaniu ku niezależności. Klaudynę można więc w tej powieści uznać w tej powieści za postać drugoplanową – jej rola sprowadza się tu bowiem do osoby wspierającej Annie w dążeniu do niezależności. Gdyby jednak zapytać Annie o rolę Klaudyny w jej życiu, pewnie Klaudyna zostałaby wymieniona jako jedna z najważniejszych dla Annie osób. I cóż... Okazuje się, że kiedy Klaudyna odejdzie, życie będzie toczyć się dalej...
Klaudyna może i odeszła. Dzięki Colette pozostanie jednak wpisana na zawsze – mam nadzieję – w klasykę literatury. W każdej chwili można więc umilić sobie czas i podelektować się przecudnym językiem i pooddychać atmosferą paryskich salonów początku XX wieku.
No bo jak się nie zachwycić takimi cudeńkami jak poniżej... Zresztą już samo trzymanie tej książki w ręku to już przyjemność - okładka jest wykonana z papieru przypominającego w dotyku aksamit i doskonale pasuje do "salonowej" treści książki.
Przede mną przyszłość nieprzenikniona.
Wczoraj zjawiła się spowita od stóp do głów w obszerną pelerynę ze lśniącego srebrnego jedwabiu, tak hermetyczną i tak obyczajną, że byłam zdumiona. [str. 73]
Pan jest bardzo dobry i myśli sobie, że to może jaśnie pani zaszkodzić, ale już tam w babskich utrapieniach to mężczyźni nie mają żadnego rozeznania. Ja, jak mnie złapie newrlagia, zawsze biorę eter. [str. 58]
Krótko mówiąc:
nietuzinkowa, barwna, plastyczna
nietuzinkowa, barwna, plastyczna
*****************
PODSUMOWANIE
O - okładka - aksamitna, świetnie dopasowana
C - ciekawa? - jak najbardziej
E - emocje? -są "charakterki", są i emocje ;-)
N - negatywy? -nie wiem, czy to coś negatywnego, ale trzeba się skupić, żeby zrozumieć, o co chodzi w tych salonowych rozgrywkach przekazanych mocno kwiecistym językiem; taka już specyfika stylu Colette :-)
A - ambitna? -biorąc pod uwagę czasy, w jakich została napisana, to jest to bardzo ambitne i nowatorskie spojrzenie na rzeczywistość, zwłaszcza na rolę kobiety
POLECAM:
- ambitnym czytelnikom zapoznającym się z kanonem klasyki literatury
- tym, którzy lubią dziewiętnastowieczny klimacik powieści, newralgię, eter, buldożki francuskie, etc.
- miłośnikom Klaudyny, którzy poznali ją we wcześniejszych powieściach Colette - bardzo zgrabne zakończenie serii
*****************
Nie wiem, czy można mnie nazwać ambitną czytelniczką...i nie będę zapoznawała się z historią Klaudyny od końca, ale chyba warto byłoby przeczytać chociaż pierwszą książkę z cyklu. Może akurat mi się spodoba?;)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawa opowieść z nietuzinkową główną bohaterką.
http://miros-de-carti.blogspot.com/
Jakiś czas temu zapoznałam się z pierwszym tomem cyklu o Klaudynie i że tak powiem, na tym się skończyło. Nie dlatego, iż nie przypadł mi on do gustu, po prostu jakoś się nie złożyło, aby przeczytać kolejne. Kiedyś to pewnie nadrobię.
OdpowiedzUsuńO Klaudynie mówiliśmy na lekcjach francuskiego i już nie mogę się doczekać lektury, bo jestem bardzo ciekawa, jakie zrobi na mnie wrażenie :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZapoznałam się z dwiema pierwszymi częściami przygód Klaudyny i jakkolwiek pierwsza część mi się podobała, druga już wydała się nudna. Za dużo erotyki jak na mój gust.
OdpowiedzUsuńAle trzeba przyznać, że Colette miała lekkie pióro.
Pozdrawiam :)
Ta ostatnia część podobała mi się zdecydowanie bardziej niż "Klaudyna w Paryżu". I może dlatego, że Klaudyna tu jest w cieniu głównej bohaterki, to i erotyki mniej :-)
OdpowiedzUsuń