niedziela, 26 lutego 2012

Zaćmienie - Marta Magaczewska

Zaćmienie

Marta Magaczewska

Wydawnictwo JanKa

Pruszków 2010

176 stron

*****************
Pierwsze zdanie:
Byłem wtedy w Morgat.
Niezupełnie ostatnie zdanie:
Mam nadzieję, że i Mara wróci. Codziennie jej wypatruję.
Cytat, od którego bolą zęby:
Odrzuciłem ołówek. Wstałem. Podszedłem do okna. Wyjrzałem. Łyknąłem wody. Wróciłem za biurko. [str. 29]
A to chyba ulubione zdanie autorki:
Ale nie uprzedzajmy faktów. [str. 31]
Ale nie uprzedzajmy faktów. Pan chce poznać historię taką, jaja była. [str. 104]
Mara miała inne powody, by nie zbliżać się do morza. Ale nie uprzedzajmy faktów. [str. 149]
Nie uprzedzajmy jednak faktów. [str. 16]
**************
Miejsce akcji:
Francja - Bretania
*******************
Tytułowe Zaćmienie oraz czarne tło okładki z fragmentem kobiecej twarzy i czarną chustą na głowie doskonale oddają klimat panujący na kartach debiutanckiej powieści Marty Magaczewskiej. I to w zasadzie tyle, jeśli chodzi o doskonałość. Cała reszta to – według mnie – pretensjonalne silenie się na oryginalność. Już sama „zajawka” na okładce brzmi odstraszająco: "Bohaterka powieści − Lydia-Mara-Vivienne − jak ptak niebieski wyrywa się w przestworza i właśnie tym swoim istnieniem na granicy światów przyciąga i zastanawia". Może i ptak, ale mocno czarny.

Tak w skrócie – jest dwoje bohaterów, ona nie rozumie siebie, on nie rozumie jej, jej nie rozumie świat, ona też nie rozumie świata, więc nie umie być szczęśliwa. Jeśli dodać do tego obsesyjne mówienie o śmierci to jesteśmy o  krok od nieszczęścia. Jest tajemniczo i mrocznie. Klimat francuskiej Bretanii – klify , morskie fale, wysepki – potęguje tę tajemniczość. Marius i Mara/Lydia poznają się przypadkowo i szukają w tym przypadku przeznaczenia. Próbują zwiedzać razem bretońskie miasteczka, ale okazuje się, że nie jest to zwykła podróż  - to zbliżanie się ku śmierci, chodzenie śladem Anouk – jej bretońskiego uosobienia. Wplatane co jakiś czas zapiski z pamiętnika Mary raczej omijałam po przeczytaniu pierwszego z nich.

Jeśli więc hasła, które można by wykorzystać w opisie Zaćmienia - wszechogarniająca ciemność, dance macabre, femme fatale, metafizyka, iluzoryczność, intrygująca ciemność duszy, mroczna pustka, tajemniczy ból egzystencji, obsesja na punkcie śmierci – nie są w stanie Was odstraszyć, to znaczy, że możecie spróbować zmierzyć się z tą książką. Pozostałym osobom odradzam.

To, co widzę dobrego w tej książce, to próba niebanalności i oryginalności. Dla mnie jest to jednak mało przekonywujące i mocno wymuszone.

Czy ma włóczykijkować dalej? Sama nie wiem. Jeśli miałaby trafić do nastolatek, które akurat są w dołku, to nie. Jeśli do miłośniczek mrocznej literatury z motywem śmierci w tle, to czemu nie.

Krótko mówiąc:
Byle nie zaćmiła umysłu... Trzeba czytać z szeroko otwartymi oczami, choć chwilami same się zamykają...
*****************
PODSUMOWANIE
O - okładka - przerażająco pesymistyczna, czarna
C - ciekawa? - dla mnie ani trochę
E - emocje? - w bohaterach aż się kłębią; we mnie jako czytelniku jedynie niechęć
N - negatywy? - ciężka tematyka, kiepski styl
A - ambitna? - bardziej egzaltowana niż ambitna

POLECAM:
- zainteresowanym twórczością początkujących polskich pisarzy,
- pasjonatom tematyki "mrok i śmierć".
ODRADZAM:
- młodzieży poszukującej dobrych rozwiązań życiowych
- szukającym rozrywki, odpoczynku i relaksu
- optymistom

*****************
Książkę przeczytałam w ramach akcji Włóczykijka. Dziękuję :-)

3 komentarze:

  1. A do mnie jakoś znowu dawno włóczykijka nie przyleciała. A Mariana ja też nie lubię :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny tekst:). Po prostu emo:).

    OdpowiedzUsuń
  3. nie mam teraz nastroju na takie książki, ale myślę, że w końcu ją przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń