sobota, 26 marca 2011

Marzycielka z Ostendy - Eric-Emmanuel Schmitt

Tytuł oryginału: La reveuse d'Ostende
Tłumaczenie: Anna Lisowska
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2009
Ilość stron: 320
ISBN: 978-83-240-1230-5
 *******************
Byłam bardzo ciekawa tej książki i wreszcie na nią trafiłam. Mam już jako takie pojęcie o stylu pisarskim Erica Emmanuela Schmitta, ponieważ czytałam już kilka jego książek. Wiem, że zarzuca się mu schematyczność i tanie moralizatorstwo. Ja natomiast - zamiast przyglądać się schematom - bardzo lubię szukać w jego książkach tego, co wartościowe, bo niewątpliwie są to zawsze opowieści z konkretnym przesłaniem. I to mądrym przesłaniem. A tego w literaturze nigdy za wiele.

Każde z pięciu opowiadań jest odrębną historią, a jednocześnie są one ze sobą powiązane. W każdym z nich pokazane jest jakieś oblicze miłości, w każdym obecna jest śmierć, a każdy z głównych bohaterów przeżywa cierpienie. Oblicza, jakie odsłania miłość w opowiadaniach Schmitta, to raz miłość romantyczna, czekająca, niepozwalająca zapomnieć, zdarzająca się raz w życiu; innym razem codzienna, oczywista miłość, która blaknie pod wpływem codziennych wydarzeń, aż staje się niezauważalna; jeszcze innym "ślepa" miłość, która widzi wnętrze człowieka i która potwierdza, że są ważniejsze wyznaczniki decydujące o czyimś zainteresowaniu aniżeli atrakcyjny wygląd. Schmitt przypomina prawdę o pragnieniu bycia kochanym i obdarzaniu miłością; ostrzega przed rozbieżnością w postrzeganiu świata, zdarzeń i siebie samych; pokazuje jak wielka jest siła wyobraźni i jak łatwo możemy ulec złudzeniom. W opowiadaniach nie słychać moralizatorskiego tonu pisarza-filozofa. Przesłanie każdej historii jest tak wyraziste, że czytelnikowi wnioski nasuwają się same i wyciąga on z treści to, co dla niego w danej chwili ważne.

Każde z opowiadań ma swój urok i każde podobało mi się na swój sposób - nie umiem powiedzieć, które najbardziej. Z zaciekawieniem słuchałam zwierzeń mieszkanki Ostendy - Emmy van A.,odsłaniającej tajemnice młodości (Marzycielka z Ostendy);  kibicowałam pełnej kompleksów pielęgniarce z Paryża, aby uwierzyła, że jest warta miłości (Ozdrowienie); współczułam Gabrieli pogubionej w swych domysłach i wątpiącej w miłość swego męża (Zbrodnia doskonała) oraz Maurycemu - mężczyźnie, którego świat literatury pochłonął tak mocno, że nie potrafił odróżnić go od rzeczywistości (Kiepskie lektury); obserwowałam kobietę czekającą na kogoś na peronie w Zurychu od trzydziestu lat (Kobieta z bukietem).

Według mnie - lektura obowiązkowa. Możliwość interpretacji dużo szersza niż ta, którą przedstawiłam. Polecam.

Moja ocena: 5/6

6 komentarzy:

  1. Na pewno przeczytam, mimo że nie przepadam za opowiadaniami. Zachęciła mnie do tego Twoja recenzja no i nie mogę się oprzeć tak pieknej okładce... :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Po raz kolejny widzę, że po prostu muszę przeczytać książki Pana Schmitta. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię Schmitta, więc i tą powieść mam w planach- już niedługo! :D

    Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego niedzielnego wieczoru! :)
    {http://biblioteczka-pandorci.blogspot.com/}

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę warto :-) Na pewno każda z Was znajdzie coś dla siebie nie tylko w tej książce E.E.Schmitta, ale w wielu innych. Mnie też się jeszcze nie znudził, więc pewnie sięgnę po następne pozycje. Pozdrawiam Was serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Schmitta nie lubię, choć coś tam czytałam i opowiadań nie lubię, choć... :-)), ale okładka odjazdowa, te motyle są rewelacyjne. Kupiłabym dla samej okładki. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  6. To prawda, że okładka jest kusząca. Na pewno jeszcze lepiej by wyglądała cała seria wydana przez Znak ;-)

    OdpowiedzUsuń