środa, 12 maja 2010

Wyspa i ucieczka

Uciekłam na wyspę - Anne Rivers Siddons



Seria: Historie ludzkie
Tłumaczenie: Zofia Uhrunowska-Hanasz
Tytuł oryginału: Up Island
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 1999
ISBN: 83-7227-171-2
Liczba stron: 432
Bohaterowie: Molly, Tee, Teddy, Karolina, Dennis, matka Molly, Tim - ojciec Molly, Livvy, Bella, Luz, pies Łazarz, łabędzie Charles i Di

Miejsce akcji: Atlanta, Vineyard

************

Molly Rediwne, dobrze sytuowana mieszkanka Atlanty, matka dwojga dorosłych dzieci, przypadkowo dowiaduje się o zdradzie męża. Postanawia za wszelką cenę ratować rodzinę. Tee jednak nalega na rozwód, chcąc poślubić młodą kochankę. Załamana Molly przyjmuje zaproszenie przyjaciółki na wyspę Martha’s Vineyard. Nawet nie przypuszcza, że zostanie tam wciągnięta w tajemnicze, mroczne sprawy obcych ludzi. Nie wie też, że odnajdzie na wyspie i stworzy sobie nową, niekonwencjonalną rodzinę…

Wciągająca, z nerwem napisana powieść psychologiczno-obyczajowa. Chwilami gorzka, chwilami zabawna, napisana jędrnym, sugestywnym językiem.
Opis z okładki
 
 ************
Dlaczego sięgnęłam po tę książkę?

Po pierwsze - z powodu wyzwania Amerykańskie Południe.
Po drugie - z powodu serii Historie ludzkie.
Po trzecie - z powodu tytułu - nie dość że ucieczka, to jeszcze wyspa.
Po czwarte - nigdy wcześniej nie czytałam nic Anne Rivers Siddons, czyli czysta ciekawość.

Czy było warto?

Tak, warto było.
Co prawda Południa w tej książce tyle co kot napłakał i można by dyskutować, czy jest ona właściwą pozycją na liście lektur wyzwania Amerykańskie Południe. Trochę banalnych zdarzeń rodzinnych w Atlancie i tyle. To co najciekawsze dzieje się dopiero na wyspie. Trochę długo trzeba czekać na ciekawe wydarzenia. Książka wciągnęła mnie dopiero po przeczytaniu 250 stron, a jest ich ponad 400... Za to zdarzenia z życia na wyspie już nie są banalne. Rzeczywiście jest to ludzka historia , która mogła zdarzyć się naprawdę. Mimo niepokoju i problemów rodzinnych opisanych w pierwszej części (czyli tej z Atlanty), książka jest spokojna. Mimo zmagania z nietypowymi codziennymi obowiązkami, możemy obserwować główną bohaterkę bez niepokoju, podziwiając jej determinację i wytrwałość. Możemy czerpać z mądrości ojca Molly, który w Atlancie dla mnie nawet nie zaistniał. Dopiero na wyspie stał się kimś wartym podziwu. Dodatkowo piękny styl i barwne opisy przyrody pozwalają się wyciszyć i poddać nastrojowi. Fajne jest też to, że przez całą książkę snujemy domysły - jest sporo poplątania i nie bardzo wiadomo, w którym kierunku obrócą się sprawy. Najważniejsze jest na końcu...

Moja ocena: 4,5/6

************

Przegrywać ze śmiercią jest bardzo trudno, przegrywać z życiem niewiele łatwiej. [str. 313]
************
Kiedy będziesz w moim wieku (ojciec Molly), zrozumiesz, że śmierci nigdy nie jest dość - rzekł ojciec apatycznie. - Zawsze jeszcze może być więcej. I nie da się jej powstrzymać. Jedyne, co można zrobić, to jakoś przyzwoicie próbować sobie z tym radzić. [str. 351]
************
Najgorsze cierpienie rodzi się nieuchronnie z miłości. [str. 361]
************
Nie chciałem życia, które nie jest życiem, tak samo jak nie chciałem uczyć się rezygnacji, dopóki nie będzie to absolutnie konieczne. Może dla Tima jest to właśnie w tej chwili absolutnie konieczne. Wiem z doświadczenia, że trzeba zejść aż do rezygnacji, żeby skończyć ze wszystkim, co nie jest życiem, zanim się zacznie rozumieć, na czym ono polega (...). Tam człowiekowi nie można towarzyszyć. Nikt nie może. Bo tylko on decyduje, w którym momencie wyruszy stamtąd dalej.
- O ile podejmie taką decyzję.
- O ile. [str. 396]
 ************
Człowiek nigdy nie wróci do tego, czym był, zanim kogoś pokochał.. [str. 415]

2 komentarze:

  1. Chętnie przeczytam, gdy złapię w swoje łapki :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam kiedyś tę książkę w rączkach i ją wypuściłam, teraz po przeczytaniu tych cytatów żałuję więc na pewno powrócę do niej :)

    OdpowiedzUsuń