poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Teleznowela - Rafał Skarżycki

Wydawnictwo: ProzaMi
Rok wydania: 2009
Ilość stron: 200
ISBN-13: 978-83-928657-2-8
 ***********************
Bohaterowie: Miłosz, Agata, Marcin, Andrzej, Julita, Dżabba
Czas i miejsce akcji: współczesna Warszawa

 *********************

Pierwsze zdanie:
"- ...ale Marcin, to będzie taki ruchacz, co?" (...) 

Ostatnie  zdanie:

(...) "Spodziewał się jednak, że będzie przychylna - w końcu był to, jakby nie patrzeć, tekst zamówiony, a na takie spogląda się zawsze inaczej: Miłosz nie wyobrażał sobie, żeby ktoś inny, dajmy na to jakiś anonimowy autor, odniósł sukces pisząc nawet to samo co on i trzeba przyznać, że miał przy tym całkowitą rację."
********************
Przeczytałam Teleznowelę w ramach akcji Włóczykijka. Wyglądała na taką pozycję, przy której siada się na godzinę-dwie, pośmieje się, wypije herbatę... Moje przeczucia nie sprawdziły się jednak. Herbatę, a nawet dwie, owszem wypiłam, natomiast nie zaśmiałam się ani razu, nawet tzw. półgębkiem.

Bohaterowie Teleznoweli to młodzi ludzie, którzy na swój sposób mierzą się z rzeczywistością i szukają dla siebie miejsca w życiu. Są to osoby niedojrzałe i puste, dla których drogą do szczęścia jest zaistnienie w wielkim świecie, posiadanie (proszę nie mylić z wychowaniem) dzieci oraz ruchanie lub - jak kto woli - bzykanie. Sposobem na rozwiązanie wszelkich problemów jest szybka wymiana modelu na inny - czyli jak w telenoweli. Ale czy w życiu? Szczerze powiem - nie dostrzegłam cech, które byłyby wspólne dla bohaterów Teleznoweli i moich znajomych trzydziestolatków. Jeśli więc miała to być satyra na nasze społeczeństwo, to ja chciałabym zgłosić, że jest wyrywkowa. Trzydziestolatkowie, których znam, mają inne wartości. Są to osoby, które umieją wymieniać poglądy, pomagać, zrozumieć innych, kochać. Przykro mi, że ich rówieśnicy zostali zaprezentowani jako osoby o psychice trzylatka (z pełnym szacunkiem dla trzylatków).

Dodam jeszcze parę słów o formie i sporo więcej o języku. Zbyt szczegółowo jak na recenzję, ale było to dla mnie bardzo bolesne... 

Jeśli chodzi o formę to - oprócz narratora i dialogów - autor sięgnął też po formy spoza powieści: e-mail, scenariusz, wywiad. Jednak stylizowanie tekstu na wymienione formy wydało mi się zbędne.

Sposób pisania z kolei określiłabym jako dziwny. Najbardziej przeszkadzały mi liczne dygresje w nawiasach oraz niecenzuralne słowa nawet tam, gdzie nie wydaje się to konieczne. Rozumiem, że dla zaprezentowania specyfiki środowiska, z którym mają do czynienia bohaterowie, było to konieczne, ale narrator, choćby cynik, chyba nie musi się nimi posługiwać... Raziły mnie też liczne, często niefortunne i niepotrzebne, anglicyzmy oraz wyrażenia obcojęzyczne, użyte kilkukrotnie. Parę przykładów: niusy i treatmenty (a dlaczego nie newsy i tritmenty?), dil (bynajmniej nie o koperek dill chodzi, ale o umowę deal), Spajderman (w cudzysłowie co prawda), american dream (napisane małymi literami, choć są co najmniej dwa powody, żeby napisać z wielkiej), a rebours (powinno być à) , in spe (napisane poprawnie, ale używane do znudzenia). Kiepsko też wypadło   porównanie "w przydługim monologu niczym jogurt bakterii L Casei Defensis" - jogurt bakterii? Poza tym w nazwie szczepu bakterii L. casei Defensis  L. oznacza słowo Lactobacillus - kropka jest niezbędna. Szwajcarski psychoanalityk nie nosił nazwiska Young, lecz Jung - ale to już uznałam za literówkę, a nie błąd merytoryczny...

Wniosek ogólny, który mi się nasuwa brzmi tak: 
Absurdalne nie zawsze znaczy śmieszne. 
Zapożyczone nie zawsze znaczy elokwentne. 
Dygresyjne nie zawsze znaczy błyskotliwe. 
Wulgarne nie zawsze znaczy bardziej obrazowe.

Miłośnicy kiepskich seriali to jedyna grupa, która przyszła mi do głowy, kiedy zastanawiałam się, do kogo adresowana jest Teleznowela. Trzeba jednak raczej wyłączyć starsze pokolenie. Grupa zawęża się nieco... Aż się prosi, żeby wpasować reklamę tej książki w slogan: "Jeśli jesteś miłośnikiem kiepskich seriali, ta książka jest dla Ciebie".

No cóż, nie wszystkim książkom mogę napisać pozytywną recenzję, bo nie wszystkie wzbudzają u mnie pozytywne emocje, a "ściemniać" nie umiem. Jednak bardzo bym chciała, żeby uczestniczki Włóczykijki również przeczytały tę książkę, gdyż subiektywna opinia jednej osoby nie jest wymierna. Gdybym miała oddać głos 'za' lub 'przeciw' dalszemu krążeniu tej książki w ramach akcji Włóczykijka, to mój głos byłby 'za' z dopiskiem "Ku przestrodze. Czy naprawdę tacy chcemy być?"

Moja ocena: 1/6

10 komentarzy:

  1. No to oberwało się troszkę Teleznoweli.
    Zobaczymy jak pozostałe uczestniczki ją ocenią

    OdpowiedzUsuń
  2. Jussi, zawsze jest opcja, że to ja czegoś nie załapałam. Może niepotrzebnie szukam w książkach "czegoś więcej"... Ja też jestem ciekawa opinii innych osób ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm... Chyba dobrze, że się do niej nie zapisywałam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mimo Twojej recenzji, ciekawi mnie ta powieść :) I jestem ciekawa jak spodoba się innym uczestnikom Włóczykijki! :D

    Pozdrawiam serdecznie! I życzę miłego popołudnia :]

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli autor kopiuje telenowelowe kalki, i twierdzi, że tak robią wszyscy, to się nei dziwię, że nijak się ma to do życia jakichkolwiek 30-latków.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bujaczku, sądząc po Twoich recenzjach, to chyba niekoniecznie by Ci się spodobała.
    Pandorciu, to bardzo dobrze - tak powinno być. Nie może się wszystkim podobać to samo, bo byłoby nudno. Będę ciekawa Twojego zdania.
    Izo, raczej jest tak, że autor pisze też scenariusze i wie, co jest chwytliwe w telenowelach, więc potraktował podobnie swoją powieść. Sam bezpośrednio nie twierdzi, że tak robią wszyscy. Bohaterami książki są przedstawiciele konkretnej grupy wiekowej. Jednak dla mnie nie są to bohaterowie pozytywni. Tego mi właśnie zabrakło w Teleznoweli.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jonku, zachwyciła mnie Twoja recenzja. Aż chciałabym przeczytać tę powieść. Serio!

    OdpowiedzUsuń
  8. Mialkotku, gdyby nie to, że poszła "włóczykijkować się" dalej, to bym Ci pożyczyła. Zabawne jest to, że napisanie recenzji o negatywnym wydźwięku zachęca do przeczytania książki równie mocno (a może nawet jeszcze mocniej) co recenzja pozytywna :-))

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaryzykowałabym twierdzenie, że zachęca nie "znak" recencji, ale jej rzeczowość. Wydaje się, że punktujesz celnie, pozostaje tylko sprawdzić, jak bardzo. A ponieważ ezemplarz poszedł dalej, a Twoja ocena walorów literackich książki nie zachęciła mnie do jej zakupu, to pozostaje mi z uwagą śledzić dalsze recenzje w ramach "Włóczykijki" :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mialkotku,

    jest jeszcze jedna opcja - możesz dołączyć do Włóczykijki :-)

    OdpowiedzUsuń