środa, 28 sierpnia 2013

59/2013 Mamotata – Jeremy Howe

Tytuł oryginału:  Mummydaddy
Tłumaczenie: Agnieszka Barbara Ciepłowska
Prószyński i S-ka
Warszawa 2013
318 stron
Literatura amerykańska
Gatunek: wspomnienia, pamiętnik

Oj, marny u mnie ten blogowy sierpień... Ale wcale nie taki znów ubogi w czytanie. 
Owszem, postów mało, ale krok po kroku spróbuję zreferować, co przeczytałam latem. :-)

Ostatnio przeczytałam książkę o tytule, który wydał mi się dość zabawny: Mamotata. Tymczasem okazało się, że jest książka o niewyobrażalnie przerażających doświadczeniach, jakie stały się udziałem jej autora Jeremy’ego Howe’a i jego córeczek.  To książka o tym, jak Jeremy, Jessica i Lucy „składali w całość swoje życie, zniszczone przez dramat, z którym mało co może się równać” [cytat z okładki – bardzo trafny zresztą].


Książka jest rodzajem hołdu pamięci oddanego żonie autora Elisabeth Howe, która pewnego dnia znalazła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Autor postanowił spisać tę tragiczną historię, odkryć przed światem swój ból i swoją samotność po koszmarze, jaki przeżył po tym, jak Lizzy została zamordowana bestialsko przez przypadkowego mężczyznę schizofrenika...


Nie jest to jednak smętne użalanie się nad swoim losem. To również hołd oddany miłości i przyjaźni. Autor przede wszystkim chciał pokazać nie to, w jaki sposób runął jego świat, ale jak się wydźwignął z totalnej niemocy, beznadziei, żalu, jak postanowił nie poddawać  się i jak krok po kroku szedł do przodu. Choć życie postawiło przed nim obowiązki ponad miarę, postanowił sam wychować córeczki i przygotować je do życia i zapewnić im to, co najlepsze. W tłumaczeniu im niezwykle trudnych zdarzeń postawił na prawdę – nie zataił przed córkami niczego, ale odpowiadał na wszelkie ich pytania dotyczące śmierci ich mamy z wielkim wyczuciem i na tyle jasno, by mogły to zrozumieć. 

Kłamstwa zaciemniają obraz. Prawda jest czysta i klarowna. Czyste rany się zabliźniają, brudne - nie. [str. 122]

Mamotata to wspomnienie pełne bólu i nadziei zarazem. To przechodzenie kolejnych etapów żałoby. To mozolne dźwiganie się dzień po dniu w myśl wyznaczonej samemu sobie zasady:

Padłeś, powstań, otrzep się i do przodu. Człowiek musi robić, co trzeba. [str. 306]
To także poczucie bycia potrzebnym. To wszechobecna ludzka życzliwość, współczucie i cenna konkretna pomoc. To przepełnienie nadzieją. To opowieść o sile rodzinnej miłości, przekazana ze szczerością, lekkością i humorem, choć, przyznam szczerze, świadomość tego, że opisane wydarzenia zdarzyły się naprawdę, potęguje emocje. Szczerze polecam.

Książkę zaliczam do wyzwań:

Pod hasłem: lipiec/sierpień - Homo sapiens
Wszystkie kolory książek: sierpień/wrzesień - pomarańczowy

8 komentarzy:

  1. Dokładnie takie książki lubię! chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "To opowieść o sile rodzinnej miłości, przekazana ze szczerością, lekkością i humorem, choć, przyznam szczerze, świadomość tego, że opisane wydarzenia zdarzyły się naprawdę, potęguje emocje" - podpisuję się obiema rękami pod Twoimi słowami. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-) Ilekroć podczas czytania zdałam sobie sprawę z tego, że to spotkało tych ludzi naprawdę, tyle razy nie mogłam, a może raczej nie chciałam, uwierzyć...

      Usuń
  3. Lubię książki takie "do pokrzepienia serc", mam wrażenie, że ta się do takich zalicza, mam rację?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie tak - choć o traumatycznych przeżyciach i przechodzeniu żałoby, to akcent jest na cały proces wychodzenia na prostą i wyciąganie dobra z każdej sytuacji ;-)

      Usuń
  4. "świadomość tego, że opisane wydarzenia zdarzyły się naprawdę, potęguje emocje" Dokładnie. Ta książka pewnie wywarłaby na mnie ogromne wrażenie, zupełnie inaczej czyta się takie pozycja oparte na prawdziwej historii!

    OdpowiedzUsuń
  5. Brzmi wspaniale, to ciężka tematyka, przygnębiająca, ale uważam, że książka warta poznania.

    OdpowiedzUsuń