niedziela, 23 stycznia 2011

Jesienna miłość - Nicholas Sparks

Tytuł oryginału: A Walk to Remember
Tłumaczenie: Andrzej Szulc
Wydawnictwo: Słówko we współpracy z Wydawnictwem Albatros
Rok wydania: 2001
Seria: Pi
ISBN: 83-87834-03-3
Ilość stron: 208
***************
Musiałam odreagować po Kompleksie Portnoya, więc sięgnęłam po Sparksa. Jak zawsze - dla mnie niezawodny. 
Zdaje się, że generalnie najbardziej odpowiadają mi książki, w których bohater przechodzi przemianę - oczywiście na lepsze :-) Lubię czytać o tym, jak człowiek odkrywa, co jest dla niego w życiu ważne. A ta książka jest właśnie o tym.
Głównymi bohaterami są Landon Carter i Jamie Sullivan, nastolatkowie powoli wkraczający w dorosłość i szukający swojej drogi życiowej. Oboje chodzą do szkoły w miejscowości Beaufort w Karolinie Północnej. Jest rok 1958. Landona poznajemy chwilę wcześniej, bo to on jest narratorem opowieści, którą snuje jako najlepsze wspomnienie swojego życia. Jamie jest postrzegana przez kolegów i koleżanki jako dziwadło - ciągle nosi ze sobą Biblię, ubiera się skromnie, nie maluje się, nie chodzi do baru "U Cecila", nie otacza jej grono koleżanek, ani tym bardziej kolegów. Jest nadzwyczaj miła, dla każdego znajduje dobre słowo, chętnie pomaga innym. Czasem w tej swojej dobroci wydaje się nudna. Los łączy jednak Landona i Jamie, dostarczając obojgu doświadczeń, które decydują o ich przyszłości. 

Przesłaniem tej powieści jest to, że we wszystkim, co niesie los, dobrze jest znaleźć coś pozytywnego. Nawet najtrudniejsze doświadczenia nie dzieją się w naszym życiu na darmo. Musimy tylko umieć obrócić je w dobro.

Myślę, że tę książkę można by włączyć do wyzwania 'Znalezione pod choinką', choć jej akcja obejmuje dłuższy okres. Jednak wydarzenia "okołoświąteczne" - wizyty w sierocińcu, "Wigilijny anioł",  pieniądze zbierane przez cały rok - mają kluczowe znaczenie. Są lekcją dawania i odczuwania radości z radości innych.

*************************

Autor obrazu Jesienna miłość: Elżbieta Mozyro

*******************
Najmniej odpowiadało mi tłumaczenie książki. W paru miejscach zostały użyte frazeologizmy, które moim zdaniem nie pasują do kontekstu, bo są zbyt kolokwialne. Na przykład na samym początku książki, kiedy autor buduje nastrój, pisze o swoich emocjach - smutku i radości, kiedy nadaje tajemniczości, wkrada się w tłumaczenie zwrot "z całym dobrodziejstwem inwentarza"... A dokładnie:
"Są chwile, kiedy chciałbym cofnąć wskazówki zegara i wyzbyć się smutku, mam jednak wrażenie, że gdybym to uczynił, ulotniłaby się również cała radość. Przyjmuję więc wspomnienia z całym dobrodziejstwem inwentarza, dając im się porwać, gdy tylko mogę." (str. 10)

I jeszcze jeden przykład, choć tu trzeba by zacytować więcej, bo w tym pojedynczym zdaniu tak bardzo nie widać, że takie wyrażenia po prostu nie pasują do tej książki. 
"Być może udawanie pogody ducha przy Jamie zmęczyło go nawet bardziej niż mnie i gonił resztkami sił." (str. 198)
Moja ocena: 5+/6

Kompleks Portnoya - Philip Roth

Tytuł oryginału: Portnoy's Complaint
Tłumaczenie: Anna Kołyszko
Wydawnictwo: Da Capo
Rok wydania: 1994
ISBN: 83-86133-95-3
Ilość stron: 236

**************
Ciekawa sprawa, niedługo po Karze dla Śpiącej Królewny Anne Rice, wpadała mi w ręce książka Philipa Rotha Kompleks Portnoya. Pamiętałam, że jest to pozycja z listy opublikowanej przez Time listy 100 książek, które trzeba przeczytać, więc wypożyczyłam bez większych wątpliwości. W końcu to dzieło, które jest na liście klasyki literatury amerykańskiej. Wypożyczyłam więc. Ale prawdopodobnie nie poznałam się na tym dziele. Kolejne wyznania seksualnego dewianta, który zdaje relację psychoanalitykowi ze swoich poczynań. Główny bohater Alex Portnoy to zakompleksiany żydowski młodzieniaszek, który nie umie sobie poradzić ze swoimi pragnieniami, z poczuciem winy, z brakiem poczucia własnej wartości. I wcale mu się nie dziwię. Cóż ma bowiem myśleć o sobie człowiek, który nie daje rady powstrzymać swoich żądz nawet w miejscach publicznych? Użala się wciąż nad sobą, obarcza winą swoją rodzinę, zrzuca winę na brak matczynej miłości. Mimo to ja nie czuję do gościa nawet krzty litości, a jedynie wstręt. I nie śmieszy mnie ani trochę "trzepanie" wątróbki, którą potem zjada się na obiad. Odrażające, nie zabawne. Rozumiem, że książkę uznano za must-read, ponieważ - odważniej niż tego oczekiwano w latach 60-tych XX wieku - przedstawiała seksualne dewiacje i znakomicie wpisywała się w klimat rewolucji seksualnej. Aby podnieść jej wartość niektórzy dopatrują się w niej książki psychologicznej. Ja nie zamierzam. Szkoda czasu. Przyznaję jednak jeden punkt Rothowi, ponieważ - jeśli chodzi o mnie - dopiął swego. Udało mu się wywołać niesmak i obrzydzenie. I gdyby ktoś mnie zapytał, czy rzeczywiście uważam, że książka ta słusznie wywołała spory skandal tuż po wypuszczeniu jej na rynek, odpowiedziałam pozytywnie. To, że nie ma już w literaturze tematów tabu, nie sprawia, że przestała istnieć intymność, a to, że wielu ludzi promuje "wolność" i twierdzi, że można robić to, co się chce, nie sprawia, że przestaną istnieć ludzie, dla których godność człowieka i szacunek do samego siebie są ważniejsze niż to, żeby można było mówić bez żenady o "trzepaniu".

Może ktoś ma top-listę książek żenujących? Chętnie z niej skorzystam, bo akurat moje życie wydaje mi się za krótkie, żebym miała tracić je na czytanie bezwartościowych książek. I już więcej nie będę czytać książki do końca tylko po to, aby wyrobić sobie o niej własne zdanie.

***********
Moja ocena: 1/6

sobota, 22 stycznia 2011

Kolejka - Władimir Sorokin

Władimir Georgijewicz Sorokin (ros. Владимир Георгиевич Сорокин) - współczesny pisarz rosyjski
"Twórczość literacka, pełna artystycznych eksperymentów i swobodnie interpretująca najnowszą historię, przyniosła mu opinię skandalisty, ale i ". (źródło)
*********************
 Tytuł oryginału: Oczeried'
Tłumaczenie: Irena Lewandowska
Wydawnictwo: Biblioteka Polityki
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-83-662148-42-4
Ilość stron: 200
*********************
Miejsce akcji: Moskwa
Czas akcji: czasy "średniego" Breżniewa (zwrot z okładki)
Bohaterowie: Główny bohater to Wadim - redaktor
*********************
Zastanawiam się, do jakiego gatunku literatury znawcy literatury zaliczają książkę Sorokina Kolejka. Książka ma bardzo prostą budowę - nie ma rozdziałów, części, podziałów. Jest to w zasadzie jeden dłuuuugi dialog, tak długi jak kolejka, której dotyczy. Nie ma narratora, nie ma opisów, wyjaśnień. Czysta rozmowa. To znaczy z tą czystością to różnie tam bywa :-) W kolejce stoją przecież przeróżne osoby - kulturalne i mniej kulturalne, spokojne i kłótliwe, gadatliwe i ciche, łatwo nawiązujące kontakt z innymi i takie, które stronią od innych. Czy wspólne zadanie jednoczy, czy dzieli? Czy rodzi się rywalizacja? Dla osób, które nie doświadczyły takiej rzeczywistości, to zapewne czysta abstrakcja. Ale czy rzeczywiście nie jest abstrakcją stanie w kolejce ponad dobę?  Na dodatek nie jest do końca pewne, co się kupi i czy w ogóle cokolwiek się kupi. Bo przecież nie ma pewności, że wystarczy. Fakt, że nabycie tego, co "rzucili", wymaga tak długiego spędzenia czasu pośród wielu przypadkowych ludzi, rodzi sytuację, w której dzieją się różne rzeczy - ludzie wymieniają poglądy, komentują, plotkują, flirtują, przysypiają, obserwują, razem jedzą, piją. Niektórzy nawet zdążyli przesadzić z ilością alkoholu, co zostało zapisane w następujący sposób:

I co ważne - wszystkim zależy na tym , aby dopilnować swojej kolejki. Powstaje nawet lista społeczna. co z kolei w książce wygląda tak:


Zakończenie jest dość zaskakujące i w sumie zabawne.

To, co dzieje się w  kolejce to świetna ilustracja tego, jak wyglądał radziecki system polityczny i tego jak społeczeństwo postrzegało ówczesną rzeczywistość.

Książkę czyta się bardzo szybko. Jeśli macie ochotę na posmakowanie abstrakcji, która była również polską rzeczywistością, to Kolejka Sorokina świetnie to ukazuje.

Moja ocena: 5/6
*********************
- Ucz się pókiś żyw.
- Uczę się, jak Lenin nakazał.
- Otóż to. Ucz się ucz.
- Uczę się...
(str.64)

piątek, 21 stycznia 2011

Klątwa rogu Grimaldich, Burzliwe losy władców Monako - Thomas Veszelits


Wydawnictwo: Videograf II
Tytuł oryginału: Die Grimaldis - eine frivole Hofchronik
Tłumaczenie: Roman Niedballa 
Rok wydania: styczeń 2010
ISBN: 978-83-7183-765-4
Ilość stron: 272

********
Miejsce akcji: Monako
Czas akcji: od ok. 1200 roku do dziś
Bohaterowie: ród władców Monako - długo by wymieniać :-) Aby nie sięgać zbyt daleko wstecz wymienię tylko tych, których czasy pamiętam: Ranier III Polignac-Grimaldi (1923-2005) + Grace Kelly (1929-1982); ich dzieci: Karolina, Albert II, Stefania.

**********
Monako to chyba najsłynniejsze z maleńkich państw europejskich. Państewko nieduże, ale ród Grimaldich potężny, bowiem sprawuje tam władzę już od siedmiuset lat. Ciekawych wydarzeń też nie brakuje.
Miłość, nienawiść, intrygi, zdrada, kłamstwa, szczęście, nieszczęścia, śmierć - a to wszystko w rozmaitym natężeniu i barwie. Jak to stwierdził Rainier III - w jego rodzinie wydarzyło się wszystko, co tylko może się wydarzyć. I to prawda. losy rzeczywiście burzliwe. 

Opracowanie tematu przez Thomasa Veszelitsa jest bardzo skrupulatne, ale nie jest to zbiór faktów historycznych, lecz opowieść o ludzkich losach i motywach ich działania. Barwne i wciągające.

No i oczywiście chętnie bym tam pojechała :-)

************
Moja ocena: 5+/6


środa, 12 stycznia 2011

Czarna lista - Aleksandra Marinina

Czarna lista - Aleksandra Marinina

Tytuł oryginału: Чёрный список
Tłumaczenie: Aleksandra Stronka
Seria: Mroczna seria

Wydawnictwo: WAB
Data wydania: 19.05.2010
ISBN: 978-83-7414-764-4
Ilość stron: 350


*********
Miejsce akcji: kurort nad Morzem Czarnym


Bohaterowie: podpułkownik Stasow na wakacjach z córką Lilą; Tatiana Tomlina - pisarka z Petersburga; Ira i Mazajew - wakacyjni współlokatorzy; milicjant Siergiej Lisicyn; piękna Margarita Mieziencewa była żona Stasowa ze swoim nowym wybrankiem

Najciekawsza postać: Lila - zbyt poważna jak na ośmiolatkę; czytająca wszystko, co jej wpadnie w ręce;

Ważne elementy: festiwal filmowy, nieformalne śledztwo, sposoby na zastraszenie Stasowa, romans, zdjęcia, hotel, wakacyjna kwatera

*********

 To moje pierwsze spotkanie z kryminałem w wykonaniu pisarki rosyjskiej. Uznaję je za wystarczająco udane, aby jeszcze raz spróbować (tym razem z Nastią Kamieńską w roli głównej), jednak bez rewelacji. Marinina jako prawnik i kryminolog ma ciekawe pomysły, jednak jej styl - jak na kryminał - jest w moim odczuciu zbyt ciężki - akcja się ciągnie dość długo. Niektóre relacje między bohaterami zostały opisane zbyt drobiazgowo, nawet jeśli nie mają znaczenia dla sprawy. Tak naprawdę robi się ciekawie dopiero w połowie książki, a na samym finiszu rzeczywiście nie można się oderwać, ale to przecież standard w kryminałach :-)

Śmieszna rzecz - na początku nie mogłam przywyknąć do rosyjskich nazwisk nie pisanych cyrylicą i do rosyjskich imion - zwłaszcza w wersji zdrobniałej, np. Władisław - Władik, Dima, Dimoczka; inne: Edik, Giena, Gienoczka, Pasza, Sierioża :-)

********

Moja ocena: 4/6

sobota, 8 stycznia 2011

Chyba za karę...

Kara dla śpiącej królewny - Anne Rice

Wydawca: MYSTERY
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 244 s.
Oprawa: miękka
Wymiar: 125x195 mm
EAN: 9788377190029
ISBN: 978-83-7719-0029

 **********


Zastanawiam się, co ja takiego zrobiłam (a może czego nie zrobiłam), że wpadła w moje ręce książka Anne Rice "Kara dla Śpiącej Królewny"... Bo to na pewno było za karę ;-)

Anne Rice - pisarka amerykańska, autorka bestsellerowego cyklu książek o wampirach... Anne Rice - wymieniana przez licznych fanów na litach ulubionych autorów... Anne Rice - coraz bardziej popularna, więc każdy szanujący się obywatel powinien się zapoznać z jej twórczością. Tak mi się przynajmniej wydawało, choć wiedziałam, że mogę trafić na jakiegoś wampira, a ten rodzaj twórczości do moich ulubionych nie należy. No ale czego się nie robi, aby poznać nowe smaki...

Wybór padł na bajkowy tytuł "Kara dla Śpiącej Królewny". Intrygujące, nieprawdaż? Bajkowa postać, znana każdemu już od dzieciństwa. Czyżby Anne Rice wiedziała o niej więcej? Zachęcające.


Każdy z nas pewnie marzył o tym, żeby znaleźć się choć raz w życiu w baśniowej krainie. Mnie miała w tym pomóc Anne Rice i jej Śpiąca Królewna. Po przeczytaniu zaledwie kilku stron musiałam się zastanowić, gdzie ja jestem. Niby jest przystojny książę, niby jest śliczna królewna... Są źli ludzie i są ci jeszcze gorsi. Tyle że większość z nich biega po baśniowej krainie na golasa. Biega więc i wybudzona ze snu królewna Różyczka. Biega, ale niezupełnie luzem, bo okazuje się, że jest niewolnicą i to - rzec by można - na własne życzenie, a jej pani wcale nie wydaje się miła i wymaga od Różyczki czynności, które, wydawało by się, nie przystoją królewnie - "... a kiedy już cię wychłostam, ucałujesz moje buty, bo w przeciwnym razie zadyndasz pod szyldem". A co przystoi królewnie? Nigdy nie wpadłabym na to, że w "baśniowej opowieści" (określenie z opisu na okładce) do głównych zajęć królewny należy:  "rozwieranie nóg, rozciąganie małej szparki, rozsuwanie warg płci, wypychanie bioder do przodu, miętoszenie, masowanie, poruszanie..." (pozwólcie, że daruję sobie wypisywanie pozostałych czynności). Jedyne na czym skoncentrowana jest uwaga bohaterki to "twardniejąca co chwilę łechtaczka", "tężejące lub nabrzmiałe sutki", bardziej lub mniej "pokręcone włosy łonowe", mniejsze i większe "fallusy czy penisy", bardziej lub mniej  "wilgotna płeć", większa lub mniejsza "tęsknota za rozkoszą". Owe nazwy wszystkich czynności i sprzętów pojawiają się wymiennie niemalże na każdej stronie książki, więc jeśli komuś odpowiadają takie klimaty, to może się tą opowieścią zachwycić, albo wręcz zadławić. Dla mnie jest to kompletne dno. Nie dobrnęłam do końca - i to nie dlatego, że jestem pruderyjną i wstydliwą dewotką. Wszystko jest dla ludzi. Tyle że są pewne granice - granice dobrego smaku. Gdzie jak gdzie, ale w literaturze na pewno powinny obowiązywać - tak mi się przynajmniej wydawało. Zdziwienie moje jest o tyle duże, że ktoś tę książkę zechciał wydać, ktoś zechciał ją przetłumaczyć, ktoś napisał o niej notkę na okładce. A co najgorsze - niejeden po nią sięgnie. Co prawda notka od wydawcy to w zasadzie tylko jedno zdanie: "Baśniowa opowieść Anne Rice o rozkoszy i cierpieniu zgłębia najbardziej pierwotne, dobrze skrywane pragnienia ludzkiego serca". Wyjaśniłam już, jak się ma ta książka do baśniowej opowieści. Zostały jeszcze: rozkosz, cierpienie i pierwotne pragnienie ludzkiego serca. Co do serca, to akurat ten organ jakoś nie jest w książce wymieniany. Przyznam też, że patrząc w swoje własne serce, nie dostrzegam w nim tego typu pierwotnych pragnień, choć człowiekiem jak najbardziej się czuję - tyle że nie pierwotnym. A i ludzkie serce jak najbardziej posiadam. Cierpieniem jest dla mnie to, że takie śmieci zapychają rynek książkowy i mają czelność mianować się literaturą. Rozkosz czuję teraz po napisaniu paru słów ku przestrodze dla tych z Was, którzy oczekują od książki, że rozbawi, nauczy, wzruszy czy zrelaksuje. Ja jedynie czułam jeden wielki niesmak. I ból głowy od natarczywego pytania: a co na to siedmiu krasnoludków?


Polecam doskonałą recenzję pana Piotr Huniewicza, którą można ją przeczytać TUTAJ.

środa, 5 stycznia 2011

Wyspa - Dmitrij Strelnikoff

Wydawnictwo W.A.B.
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-83-7414-863-4
Ilość stron: 120

*********
Mały chłopiec, plaża, woda, zdjęcie, wyspa - jaka?
Pociąg, podróż - dokąd?
Przeszłość, teraźniejszość, brak przyszłości?
Kobieta - cy ktoś ją odgadnie?
Fikcja czy rzeczywistość?

Nie jest to pierwsza powieść, w której pojawia się wyspa, jednak sposób, w jaki się pojawia u Strelnikoffa sprawia, że książka staje się niezwykła. Wyspa ma bardzo symboliczny wymiar. Pojawia się jako element na zdjęciu, zrobionym małemu chłopcu przez jego ojca. Bohater powieści powraca do zdjęcia z dzieciństwa, aby dopatrzeć się na starej fotografii czegoś nowego. Czy to w ogóle możliwe?

Książka jest doskonała. Nie ma w niej zbędnych słów. Można by co najwyżej powiedzieć, że jest ich  za mało, bo do budowania napięcia nie służą tu opisy czy wyjaśnienia, ale niedopowiedzenia i emocje i tak naprawdę nie wiadomo do końca, co jest rzeczywistością, a co wymysłem wyobraźni; co opowieścią z przeszłości, a co teraźniejszością.
Jeśli kogoś ciekawi, o kim autor napisze w ostatnim zdaniu powieści: "Została dla mnie wyspą, do której nie dotarłem i już nigdy nie dotrę", niech sięga czym prędzej po niepozorną pod względem rozmiaru, ale jakże bogatą w nastroje powieść Dmitrija Strelnikoffa.

Warto podkreślić, że niesamowicie spójne z treścią jest opracowanie graficzne. Numeracja stron jest stylizowana na oznaczenia miejscówek w pociągu. Nastroju dodają też obrazy stylizowane na stare fotografie.
***********

"Czy podatność na wzruszenie jest miarą dojrzałości? - Im jestem straszy, tym łatwiej się rozklejam. Zadziwiają mnie rzeczy, które nigdy mnie nie interesowały. Kiedyś w ogóle ich nie dostrzegałem."




"Nie jesteśmy już nikim dla siebie. Jesteśmy obcy nawet sobie samym sprzed lat. Tamtych ludzi już nie ma. To oni się całowali i trzymali za ręce. Nie my. Dopiero gdy dowiedzieliśmy się, kim jesteśmy naprawdę, staliśmy się sobą. Takimi, jakimi jesteśmy teraz. Kimś innym."

Cicha noc - Mary Higgins Clark

Tytuł oryginału: Silent Night
Tłumaczenie: Ewa Grządek
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 1996
Seria z diamentem
ISBN: 83-7180-136-X
**********
Czas akcji: Wigilia Bożego Narodzenia

Miejsce akcji: Nowy Jork - Manhattan

Bohaterowie: Catherine Dornan - mama; Tom Dornan - ciężko chory ojciec, Micheal i Brian - dwaj bracia; Barbara - babcia chłopców;
Cally, jej córeczka Gigi, Jimmy - brat Cally, zbiegły więzień;
detektyw Mort Levy; Chris McNally

Znaczące przedmioty: portfel Catherine, medalion ze świętym Krzysztofem, prezent dla świętego Mikołaja, brązowa toyota

*******

Wigilijny wieczór. Dla jednych miły i spokojny, dla innych pełen zmartwień. Catherine Dornan przyjeżdża z synkami - Michaelem i Brianem - na Piątą Aleję na Manhattanie. Idą przed Rockefeller Centre, aby choć na chwilę zapomnieć, co tak naprawdę ich tu sprowadza i aby poczuć magię świąt, patrząc na przeogromną choinkę. Wystarczyła chwila nieuwagi, aby stało się coś, co zadecydowało o reszcie wieczoru. Cally Hunter, kobieta zmagająca się z codziennością oraz z nieciekawą przeszłością, również trafia w to miejsce. Los Cally i Catherine splatają się w pewien sposób. Żadna z nich nie zazna spokoju tego wieczora. A dlaczego - tego zdradzać nie będę.
Książeczka nie jest długa. Przeczytałam ją całą od razu, bo nie mogłam czekać na rozwiązanie do następnego dnia. Liczyłam na to, że wszystko skończy się dobrze i chciałam sprawdzić, czy na pewno.

To było moje pierwsze zetknięcie z Mary Higgins Clark - jakoś nie mogłam trafić w bibliotece na żadną jej książkę. Może nie jest to powieść najwyższych lotów, ale jest w niej coś, co sprawia, że nasze codzienne problemy wydają się dużo mniejsze.

Moja ocena: 5/6

Morderstwo w Boże Narodzenie - Agatha Christie

Tytuł oryginału: Hercule Poirot's Christmas
Tłumaczenie: Andrzej Milcarz
Wydawnictwo Dolnośląskie
Rok wydania:1995
Ilość stron: 228
ISBN: 83-7023-486-0

*********
Miejsce akcji: rezydencja Gorston Hall, Longdale, Addlesield;

*********

Czas akcji: 22-27 grudnia

 *********

Główni bohaterowie:
rodzina Lee: Simeon Lee - ojciec; Alfred Lee + Lydia; David Lee + Hilda; George Lee + Magdalena; Harry Lee;
służba - Horbury, Tressilian;
Stephen Farr (Brytyjczyk z Afryki Południowej), Pilar Estravados (Hiszpanka, wnuczka);
policjant Sugden;
Hercules Poirot

**********

Najciekawsza postać: Pilar, Harry


*************


Oprócz tego, że akcja książki rozgrywa się na przestrzeni kilku dni, a dokładnie od 22 do 27 grudnia, i tego, że w tutule jest Boże Narodzenie, to świąt jako takich ów kryminał nie dotyczy. Jak to w kryminałach, fabuła krąży wokół zamordowanego, detektywów i potencjalnych potencjalnych morderców. Jest to klasyka w swoim rodzaju - klasyczny twór kryminalny Agathy Christie. Jest tu ojciec-staruszek, którego ktoś morduje i jego rodzina zebrana w ogromnym domu z okazji Świąt Bożego Narodzenia. A no właśnie! Święta posłużyły tu jako czynnik spajający rodzinę. Aby zebrać rodzinę rozsianą po całym świecie, przecież najlepiej zaprosić wszystkich na święta :-) Rodzinka stopniowo się zjeżdża do rodzinnego domu. Jak już wszyscy są, to ktoś oczywiście zabija ojca-staruszka, wielbiciela i posiadacza diamentów. A dalej to już Hercules, policja, śledztwo, zeznania, poszlaki,dowody... Większych problemów z częściowym rozwiązaniem zagadki nie miałam, a słynny Hercules rozwiązał ją bez mrugnięcia okiem.

Bardzo mile spędziłam czas nad tą książką - nie wiem, czy dlatego, że nieźle mi szło rozwiązywanie zagadki, czy przypominały mi się wakacje, bo zwykle wtedy sięgam po kryminały Christie, czy książka rzeczywiście nie pozwala czytelnikowi odłożyć rozwiązania zagadki na później. Przeczytałam tzw. jednym haustem :-)

Moja ocena: 5/6

wtorek, 4 stycznia 2011

Reporterskim okiem

Stało się. Jakby tego wszystkiego było mało, przyłączyłam się do wyzwania "Reporterskim okiem". Chyba powinnam jednak sporządzić listę książek, które chcę w tym roku przeczytać i nie wychodzić poza nią, bo trochę wyzwań przede mną. Zauważyłam co prawda, że z czytaniem mam mniejszy problem niż z systematycznym wpisywaniem notek na blogu :-) Ale będę się starać.


O warunkach uczestnictwa można poczytać na BLOGU tego wyzwania.

sobota, 1 stycznia 2011

Rosja w literaturze

A to nie nowe wyzwanie, tylko nowy wpis.



Rosyjskie wyzwanie podjęłam z nadzieją na to, że dokończę dwie rozpoczęte a niedokończone powieści - Mistrza i Małgorzatę i Annę Kareninę. Jak dotąd nie zabrałam się za żadną z nich. Za to przeczytałam bardzo dobrą - moim zdaniem - książkę Strelnikoffa "Wyspa", a w kolejce czaka Marinina.

Nie jest to też wyścig z czasem, bo teoretycznie jest to wyzwanie bezterminowe.
Nowe warunki są bardzo sensowne:

Nowe warunki
"1) Blog "Rosja w literaturze" staje się miejscem do gromadzenia informacji o literaturze rosyjskiej, literaturze o Rosji oraz przedstawiania sylwetek pisarzy rosyjskich.
2) Rezygnujemy z daty kończącej zamieszczanie w/w tekstów.
3) Zobowiązujemy się do zamieszczenia 8 tekstów w ciągu roku.
4) Na przełomie lipca i sierpnia dokonujemy podsumowania mijającego roku (to dla zdyscyplinowania samych siebie).
[dopisek]
5) Format etykiety: nazwisko i imię autora opisywanej książki, uczestnik - swój nick, Rosja w literaturze obcej/literatura rosyjska (+ określniki, które uważacie za pomocne)."

No to mam nadzieję, że nie porzucę...

Klasycznie

Po sporej przerwie w blogosferze dotarłam do informacji, że w lipcu wystartowało wyzwanie 'Klasyczne'. Zanim zdążyłam zacząć żałować , że się nie załapałam, doczytałam zasady i okazało się, że jest bezterminowe, więc ... też się przyłączyłam. Po przeczytaniu 'Przebudzenia' Kate Chopin w 2010 roku, zatęskniłam za amerykańską i angielską klasyką. Miałam wielką ochotę wrócić do ulubionych lektur, ale ... ciągle było jakieś ale i coś pilniejszego do czytania. A teraz jest pretekst i bardzo się cieszę :-)

Znalezione pod choinką

To wyzwanie miałam zamiar pominąć, ponieważ bałam się, że już zbyt dużo na siebie biorę, ale akurat wpadły mi w ręce dwie książki o tej tematyce i obie już przeczytałam. Tak więc przyłączyłam się również do świątecznego grona czytających :-)



W ramach tego wyzwania przeczytałam dwie książki:
- Morderstwo w Boże Narodzenie Agathy Christie
- Cicha noc - Mary Higgins Clark.

I kto wie - może to jeszcze nie koniec?

Czy mogę więcej w 2011?


Tak jak już napisałam na blogu wyzwania 'Możesz więcej!' - nie będę się konkretnie deklarować, bo różnie to wychodzi. Nie oznacza to jednak, że nie podejdę do wyzwania ambitnie :-) W 2010 roku przeczytałam ponad 60 książek. Nie sądzę, abym dała radę dużo więcej przeczytać. Wyzwania są świetne i bardzo mobilizujące, ale przecież tak naprawdę w czytaniu nie chodzi przecież o ilość, tylko o posmakowanie, przeżycie, zastanowienie się, zapamiętanie, wyciągnięcie czegoś dla siebie. Postanowiłam raczej tak czytać, żeby więcej zostawiać w pamięci i na blogu. Poziom 1 będzie dla mnie potwierdzeniem, że mogę osiągnąć więcej. Jeśli to będzie poziom drugi, to będę bardzo zadowolona. Jeśli poziom trzeci - to trudno mi będzie uwierzyć... A jeśli poziom czwarty - to będzie znaczyć, że mogę wszystko :-)

No i przypomniała mi się piosenka z musicalu "Man of La Mancha" - The Impossible Dream. (muzyka: Mitch Leigh, słowa: Joe Darion). Jest cudna. Dobra na pierwszy dzień Nowego Roku :-)

To dream the impossible dream
To fight the unbeatable foe
To bear with unbearable sorrow
To run where the brave dare not go

To right the unrightable wrong
To love pure and chaste from afar
To try when your arms are too weary
To reach the unreachable star

This is my quest
To follow that star
No matter how hopeless
No matter how far

To fight for the right
Without question or pause
To be willing to march into Hell
For a heavenly cause

And I know if I'll only be true
To this glorious quest
That my heart will lie peaceful and calm
When I'm laid to my rest

And the world will be better for this
That one man, scorned and covered with scars
Still strove with his last ounce of courage
To reach the unreachable star

Między zmierzchem a świtem


Czas między zmierzchem a świtem lubię bardziej niż ten między świtem a zmierzchem. Wcale nie ze względu na bliskość miękkiej poduszki przy policzku. To ze względu na tzw. święty spokój: nikt nie dzwoni, nikt niczego ode mnie nie chce, mogę się zająć tym, czym chcę, a że zwykle jest to czytanie, to postanowiłam się przyłączyć do 'nocnego wyzwania'.
 Gwiaździsta noc - Vincent van Gogh

Parę dni temu przeczytałam książkę mary Higgins Clark "Cicha noc". Jest parę 'ciemnych' tytułów, które mogłabym wymienić jako plany, ale plany nie bardzo mi wychodzą. W bibliotekach nie zawsze można 'upolować' to, co się chce. Za to trafia się na inne ciekawe książki. Dlatego zobaczę, co mi wpadnie w ręce. TUTAJ lista książek z nocą w tytule, spośród których chcę wybierać - wszystkich na pewno nie przeczytam :-), ale lista będzie pomocna w wyborze. Jeśli ktoś chciałby skorzystać, to zapraszam. 


Wyzwanie 'Od zmierzchu do świtu' rozpoczęło się 21/22 grudnia 2010, a zakończy się nocą 21/22 czerwca 2011.
Ilość książek: dowolna 
Tytuł książki nie musi zawierać "nocnych" skojarzeń. Mogą to być książki, których akcja toczy się nocą lub w których ta pora odgrywa duże znaczenie.
Mile widziane nie tylko recenzje, ale także notatki o nocy, czytaniu nocą, nocy w kulturze i literaturze, itp. Szczegóły TUTAJ.