piątek, 31 maja 2013

Podsumowanie maja

Na początku maja moja dynamiczna  półka wyglądała tak:

natomiast pod koniec miesiąca jej wygląd trochę się zmienił:

 W maju przeczytałam siedem książek, w tym pięć recenzyjnych, jedną z własnych zbiorów, i jedną pożyczoną. Bardzo mi pasowały do różnych wyzwań: Book-Trotter (1), Debiuty pisarskie (1), Trójka e-pik (2/3), W prezencie (5),  Z literą w tle (1), Z półki (1); Osobiste 2013 (3), więc zrobiła się ładna składanka:

  1. Tym razem serio - Małgorzata Musierowicz: pożyczona, W prezencie (T)
  2. Planeta według Kreta - Jarosław Kret: recenzyjna; W prezencie (P)
  3. Sufi - Elif Shafak: recenzyjna; Debiuty pisarskie; Trójka e-pik: książka, której autor został nagrodzony, W prezencie (S)
  4. Pępowina - Majgull Axelsson: recenzyjnaOsobiste: Lista nr 1: Chyba tylko ja nie czytałam..., W prezencie (ę); Z literą w tle (A); Trójka e-pik: powieść obyczajowa z wątkiem zagmatwanych relacji rodzinnych
  5. Dom na Sycylii - Rosanna Ley: recenzyjna; Trójka e-pik: powieść obyczajowa z wątkiem zagmatwanych relacji rodzinnych, W prezencie (Y)
  6. Pieśń o poranku - Paullina Simons: recenzyjnaPod hasłem (Pory), Osobiste: Lista nr 3: Posmakowałam, chcę więcej...
  7. Zapomniany ogród - Kate Morton: Booktrotter (literatura australijska), Z półki, Osobiste: Lista nr 1: Chyba tylko ja nie czytałam...
  8. Kraina wódki - Mo Yan: z biblioteki - NIEDOKOŃCZONA

Z Trójką e-pik trochę namieszałam, bo zaliczyłam dwie książki do tej samej grupy "powieść obyczajowa z wątkiem zagmatwanych relacji rodzinnych". Nie przeczytałam natomiast polskiego kryminału polskiego autora (mężczyzny), bo ta kategoria najmniej mi podchodziła i w rezultacie odpuściłam ją sobie. 

Postanowiłam też dołączyć do grupy zaznaczającej Debiuty pisarskie, ale jeszcze jestem mało czujna :-)


W wyzwaniu W prezencie - Czytaj - to się opłaca uzbierałam już trochę pieniędzy - na dwie książki Gregory powinno wystarczyć, jak się trafi okazja. Już się cieszę :-)

Z moich obliczeń wynika, że w ramach wyzwania Z półki przeczytałam na razie trzynaście książek, czyli wkroczyłam na poziom 3.

Jedyne wyzwanie, które nie doczekało się realizacji w tym miesiącu to Niezapomniane lektury z dzieciństwa, ale termin jest do połowy czerwca, więc może dam radę.

No, to podsumowanie jest, teraz czas zaplanować coś na czerwiec :-)

poniedziałek, 27 maja 2013

49/2013 Kraina wódki - Mo Yan

Tytuł oryginału: Jiu guo
Tłumaczenie: Katarzyna Kulpa
Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa 2012
Seria Don Kichot i Sancho Pansa
496 stron
Literatura chińska

Na ogół nie piszę o książkach, których nie skończyłam czytać, ale stwierdziłam, że warto napisać parę słów ku przestrodze.

Mo Yan, czyli Guan Moye, to noblista z 2012 roku. Chciałam być na bieżąco... Kiedy na bibliotecznej półce dostrzegłam nazwisko „Mo Yan”, nie odstraszył mnie nawet tytuł Kraina wódki. Ponadto, książka idealnie pasowała do majowej Trójki e-pik jako powieść nagrodzonego autora. Odrzuciło mnie jednak już po kilkunastu stronach, ale dotrwałam do czterdziestej. To, co przeczytałam, wydało mi się odrażające, absurdalne, bezsensowne. Przejrzałam jeszcze jednym okiem dalszą część książki, ale stwierdziłam , że nie ma sobie co zaprzątać nią głowy, bo nie zanosi się na nic wartościowego. Nawet mi się nie chce wymieniać obrzydliwości zaserwowanych przez chińskiego pisarza, aby pokazać, co mnie tak zniesmaczyło. Nie byłam w stanie doszukać się tam ani współczesnych Chin, ani realizmu magicznego – czyli tego, pod co podciąga się tę książkę. Dla mnie to przykład klasycznego bełkotu, zapis tego, co – jak sobie wyobrażam – może przyjść do głowy w stanie mocnego upojenia i zamroczenia umysłu.

Zdecydowanie odradzam lekturę, chyba że jesteście miłośnikami turpizmu...

niedziela, 26 maja 2013

48/2013 Pieśń o poranku - Paullina Simons

Tytuł oryginału: A Song in the Daylight
Tłumaczenie: Katarzyna Malita
Wydawnictwo Świat Książki
Warszawa 2013
688 stron
Literatura amerykańska
Gatunek: powieść obyczajowa

Nazwisko Paulliny Simons kojarzy się przede wszystkim z Jeźdźcem Miedzianym i kolejnymi częściami trylogii, która zauroczyła niejednego czytelnika. Czytałam tylko tę pierwszą część i pamiętam,  że rzeczywiście była to powieść niezwykle emocjonująca. Dlatego też po Pieśni o poranku spodziewałam się podobnych emocji. 

Pieśń o poranku to studium kłamstwa i zdrady. To skrupulatny zapis przeżyć czterdziestoletniej Larissy, która wdaje się w fatalny w skutkach romans z młodszym od niej o dwadzieścia lat Kaiem. Sytuacja życiowa Larissy z pozoru nie pozostawia nic do życzenia – wydawałoby się, że kobieta ma wszystko, czego potrzeba do szczęścia: kochającego męża, troje zdrowych dzieci, piękny dom, życie w luksusie... A jednak czuje się niespełniona... Spotyka na swej drodze atrakcyjnego dwudziestolatka i traci dla niego głowę. Romans tych dwojga jest w zdecydowanym centrum uwagi przez znaczną część powieści. A szkoda, bo autorka podjęła jeszcze kilka ciekawych wątków – dramat Che, przyjaciółki ze studiów, która zamieszkała na Filipinach, czy wątek detektywistyczny, który bardzo szybko został porzucony.


Choć książkę tę czyta się całkiem dobrze, to po przeczytaniu jednej trzeciej miałam zamiar ją odłożyć, bo byłam zniesmaczona głupotą i wyrachowaniem bohaterki oraz jej kombinowaniem, a także rozbudowanymi scenami łóżkowymi powtarzającymi się do znudzenia. Trwałam jednak dzielnie, wmawiając sobie, że sztuką jest też stworzenie tak negatywnej bohaterki jak Larissa. Czekałam więc cierpliwie, licząc na więcej. O ile doczekałam się „więcej”, o tyle nie doczekałam się „lepiej” ;-) Powieść liczy bowiem prawie siedemset stron, po których chciałoby się dostać satysfakcjonujące zakończenie. Tymczasem autorka ciągnie akcję na siłę i w rezultacie wybiera najgorszą z możliwych opcji zakończenia tej historii. 


Polecam Pieśń o poranku tylko tym czytelnikom, którzy już mieli do czynienia z Paulliną Simons i wiedzą, jak pisze. Wiele osób pewnie z przyjemnością wczyta się w skrupulatne opisy skrywanych pragnień i namiętności, pozna do czego prowadzi balansowanie na granicy szaleństwa, poobserwuje mechanizmy, które zaciemniają umysł i nie pozwalają na trzeźwą ocenę sytuacji życiowej. Ja jednak miałam wrażenie, że to zaciemnienie umysłu dopadło większość bohaterów, oczywiście z Larissą na czele, i trochę miałam ich dość. Miałam ochotę krzyknąć: „Niech ktoś wreszcie otworzy oczy!”.


Mam wrażenie, że Paullina Simons chciała stworzyć powieść bardzo kontrowersyjną, a wyszła jej powieść średniej jakości – bez przesłania, z pustą, samolubną bohaterką, i trochę przydługa.
Dla normalnej kobiety nie istnieje wybór między własnymi dziećmi a kochankiem, który jest niewiele starszy od najstarszego dziecka. Mimo wszystko jednak Paullina Simons pisze w sposób na tyle intrygujący, że nie dałam rady odłożyć Pieśni o poranku na półkę „Niedokończone”, ale musiałam z ciekawości sprawdzić, jakie zakończenie wybierze.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję serdecznie wydawnictwu Świat Książki.


Książkę zaliczam do wyzwań Pod hasłem: PORY


Wyzwanie osobiste - Lista nr 3: Posmakowałam, chcę więcej...

piątek, 24 maja 2013

47/2013 Dom na Sycylii - Rosanna Ley

Tytuł oryginału: The Villa
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2013
560 stron
Literatura angielska
Gatunek: powieść obyczajowa


Niech zgadnę – nie jestem jedyną osobą, która nie pogardziłaby spadkiem w postaci... domu na Sycylii. Nie miałabym też nic przeciwko temu, aby warunkiem otrzymania tego spadku była konieczność odwiedzenia wyspy, jestem bowiem jej fanką i mogłabym tam zamieszkać w dowolnym miejscu i w dowolnym momencie. W takiej sytuacji życiowej zostaje postawiona Tess Angel, jedna z głównych bohaterek powieści Rosanny Ley Dom na Sycylii.

W żyłach Tess płynie sycylijska krew – jej mamma Flavia spędziła tam młodość, po czym z powodów nieznanych Tess opuściła wyspę na zawsze. Wyszła za mąż za Anglika i nigdy już na wyspę nie powróciła. Wtopiła się w deszczową rzeczywistość angielską tak bardzo, że jedynie sycylijskie dania przygotowywane dla swej rodziny były „łącznikiem” z przeszłością. Flavia bowiem chroni sekretów z przeszłości bez reszty. Dopiero pod koniec życia podejmuje decyzję o spisaniu swej historii dla córki. W tym samym czasie Tess odkrywa stopniowo historię swej matki podczas pobytu na Sycylii, gdzie poznaje najbliższą przyjaciółkę Flavii oraz przystojnych Sycylijczyków, których rodziny mają również coś wspólnego z jej rodziną. Cała ta historia kryje w sobie tajemnice i sekrety, spory i nieporozumienia, miłość i zdradę, a nawet prawdziwy skarb – nawet przez chwilę nie jest nudno.


Dopełnieniem tej powieści o kobietach jest postać Ginny – córki Tess, która wkracza w dorosłość i próbuje znaleźć swe miejsce w życiu. Los zatacza koło, bo, podobnie jak Flavia, Ginny chce podążać za głosem serca, chce samodzielnie podejmować decyzje co do swej przyszłości, nawet gdyby miało to przynieść przykre konsekwencje.


A skoro powieść jest o kobietach, to również o miłości w kilku odsłonach. Ginny, młoda dziewczyna, dorasta do miłości, szuka jej, popełnia błędy. Tess, prawie czterdziestolatka, nadal nie znalazła właściwego mężczyzny, choć była już w różnych związkach. Może  przedsiębiorczy Giovanni lub Tonino o artystycznej duszy zdoła zdobyć jej serce? Flavia, osiemdziesięcioletnia kobieta,  wspomina różne oblicza miłości, które dane jej było poznać w życiu – tej namiętnej, i tej rozsądnej. Czy żałuje swoich decyzji?


Na początku miałam wrażenie, że książka będzie banalna i przewidywalna, ale Rosannie Ley udało się mnie zaskoczyć. Do tego świetnie oddane barwy, zapachy, smaki Sycylii, morskie skarby,  witraże, szlachetne kamienie, legendy przekazywane z pokolenia na pokolenie, gorące klimaty nie tylko w powietrzu, ale i w sercach :-) Jednym słowem – idealna powieść na lato!



Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za egzemplarz recenzencki.


Książkę zaliczam do wyzwań:
Trójka e-pik: powieść z wątkiem zagmatwanych relacji rodzinnych

wtorek, 21 maja 2013

46/2013 Pępowina - Majgull Axelsson

Tytuł oryginału: Moderspassion
Tłumaczenie: Katarzyna Tubylewicz
Grupa Wydawnicza Foksal, W.A.B.
Seria z miotłą
Warszawa 2013
542 strony
Literatura szwedzka
Gatunek: powieść psychologiczna

Zanim miałam okazję posmakować po raz pierwszy prozy Axelsson wiedziałam tylko tyle: że jest niełatwa, że autorka nie boi się trudnych tematów, że czyta się ją świetnie i że nie pozostawia czytelnika obojętnym

Moim pierwszym spotkaniem z Axelsson była powieść o prostym, lecz zaskakującym, choć również doskonale dobranym  tytule Pępowina. To powieść nie tylko o relacjach rodzicielskich i rodzinnych, ale także o nieumiejętności oderwania się od przeszłości.


Kobiety, które przewrotny los zamyka w  przydrożnej gospodzie nieopodal szwedzkiego miasteczka Avrika, choć zupełnie różne od siebie, stopniowo odkrywają, że mają ze sobą wiele wspólnego. Marguerite, Anette, Ritva i Minna doświadczają niebywałej samotności i wewnętrznego cierpienia, na które niemały wpływ miały relacje, jakie panowały w rodzinach, w których kobiety się wychowały. Te relacje zdeterminowały też ich własne podejście do macierzyństwa i kobiecości w dorosłym życiu. To, co bolało, co tkwiło głęboko w nich, stało się wewnętrznym żywiołem niszczącym każdą z nich od środka. Bezlitosny żywioł zataczał coraz większe kręgi, niszcząc codzienność każdej z kobiet i nie pozwalając im i ich rodzinom spokojnie żyć. Ich przypadkowe spotkanie staje się szansą na uporanie się z demonami przeszłości, przeżycie wszystkiego od nowa i przeanalizowanie swego dotychczasowego postępowania z dystansu. Stanie się szansą na rozliczenie się z przeszłością i próbą zrobienia kroku w przód, oczyszczenie, odcięcie pępowiny, nowe życie...


Axelsson urzekła mnie nie tylko doskonale dobraną symboliką – tytułowa pępowina, burza i powódź siejące zniszczenie, miedzianoskrzydły anioł – ale i powalającą prostotą wypowiedzi. Wszystko jest u niej nazwane po imieniu, a jednocześnie żadne słowo nie jest wypowiedziane za wcześnie. Autorka potrafi świetnie dawkować informacje i genialnie budować napięcie.


Potwierdziło się więc wszystko, co wiedziałam o prozie Axelsson. Pępowina nie należy do powieści lekkich, łatwych i przyjemnych. Tematy takie jak cierpienie, samotność, konsekwencje przeżyć z dzieciństwa nie są proste, ale sposób, w jaki Axelsson o nich pisze, każe czytać dalej i dalej, wywołując natłok myśli i emocji. Uważam, że każdy, kto szuka w literaturze głębi, powinien się zmierzyć w jakimś momencie z prozą tej szwedzkiej pisarki.


(...) kiedy człowiek się starzeje, niemal wszystko się zmienia. Ma się lepszy widok. Panoramiczny. Inną perspektywę. Nie dlatego, że człowiek koniecznie robi się mądrzejszy (...) ale, dodawała, jest tak, jakby człowiek wspiął się na jakąś górę. Nagle, któregoś dnia, stoi się niemal na szczycie i patrzy na cały świat. Widzi się rzeczy, których się wcześniej nie widziało. pojmuje to, czego nigdy wcześniej nie pojmowało. Zdumiewa tym, o czym wcześniej myślało się, że jest zupełnie normalne, także sobą samym i swoim życiem. Jednak jest już wszystko jedno, bo człowiek znajduje się na szczycie, wysoko nad światem, gdzie powietrze jest tak rozrzedzone, że już nie do końca jest się sobą. Trudno mu oddychać. Trudno przejmować się rzeczami, co do których wie się, że powinno się nimi przejmować. Nie robi się tego. Człowiek staje się nieco obojętny. Niewzruszony. Świat jest przecież tak daleko i każdy tam na dole musi popełniać swoje własne błędy. [str. 191-192]

Serdecznie dziekuję wydawnictwu W.A.B. za egzemplarz recenzencki.


Książkę zaliczam do wyzwań: 
Trójka e-pik: powieść obyczajowa z wątkiem zagmatwanych relacji rodzinnych
Wyzwanie osobiste - lista nr 1: Chyba tylko ja nie czytałam...
W prezencie: 'ę' 

czwartek, 16 maja 2013

45/2013 Sufi - Elif Şafak

Tytuł oryginału: Pinhan
Tłumaczenie: Anna Akbike-Sulimowicz
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2013
330 stron
Literatura turecka


Przeczytałam Sufiego.

Przeczytałam i poczułam się dumna. Dlaczego? Bo to książka niełatwa. To książka filozoficzna, przepełniona duchowością, mistycyzmem, alegorią, bazująca na sufizmie, którego założenia wcale nie są w Polsce popularne.


Zaskoczyło mnie to, że powieść ta jest debiutem pisarskim Elif Şafak, bo jak na pierwszą książkę to rzeczywiście świadczy o niezwykłej wyobraźni, wyczuciu i dojrzałości autorki. Nie bez powodu turecka pisarka została za tę powieść uhonorowana Nagrodą Rumiego przyznawaną niezwykłym dziełom mistycznym.


Sufi to powieść, którą nie sposób przeczytać w pośpiechu czy w rozproszeniu. Jest jak baśń składająca się z wielu krótszych opowieści tworzących spójną całość. I żeby ją ogarnąć, trzeba się zatrzymać. Trzeba przyjrzeć się każdej postaci – mniej lub bardziej udziwnionej, posłuchać, co ma do powiedzenia. Świat stworzony przez Şafak, to świat pełen dżinów, wiedźm, duchów, karłów, księżniczek. Świat, który – kiedy mu się przyjrzymy wnikliwie – doskonale odzwierciedla świat realny.


Oprócz głównego bohatera Pinhana przedstawionego jako młodzieńca poszukującego swej tożsamości, szczęścia i miłości, oraz próbującego tworzyć swą własną życiową historię, aby wyrwać się z poczucia wyobcowania i samotności, autorka wprowadziła do powieści wiele przeróżnych postaci, posiadające rozmaite cechy charakteru, a jednocześnie tak uniwersalne, że składają się na wizerunek ludzkości. W szerokim rozumieniu. Odzwierciedlają to, jacy jesteśmy.


Sufi to opowieść o drodze, o poszukiwaniu, o samotności. To dla mnie to również powieść przedstawiająca przenikanie się dobra i zła w świecie oraz niezgłębionych tajemnicach ludzkiej natury.


Czytałam tę powieść aż trzy tygodnie. Wiem, strasznie długo. Ale warto było :-)


Książkę zaliczam do wyzwań:
Trójka e-pik: książka, która została nagrodzona/której autor został nagrodzony


W prezencie - litera S





Bardzo dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za książkę.


środa, 15 maja 2013

44/2013 Planeta według Kreta - Jarosław Kret

Wydawnictwo Naukowe PWN
Warszawa 2011
280 stron
Literatura polska
Gatunek: literatura podróżnicza

Po zwiedzeniu Polski z Jarosławem Kretem przyszedł czas na zwiedzenie całej planety ;-)
Przeczytałam Planetę według Kreta i mam wrażenie, że przejechałam kawał świata.

Jarosław Kret, znany dziennikarz, który zwiedził mnóstwo przeróżnych zakątków naszej planety, podzielił się swoimi wrażeniami z licznych podróży nie tylko "na wizji" w programie pod tym samym tytułem, ale również na kartach książki. I bardzo dobrze. Dzięki tej podróży (szkoda że tylko palcem po mapie) ;-) mogłam odwiedzić takie miejsca, w których prawdopodobnie nigdy się nie znajdę. Ot, taki Mauritius na przykład... O ile Austria i Włochy, wspomniane na początku książki, są osiągalne, o tyle prawdopodobieństwo zwiedzenia takich miejsc jak Izrael, Jordania, Syria
, Liban, Tunezja, Maroko, Malediwy, Madagaskar, Argentyna, Chile, Brazylia czy wspomniany Mauritius, maleje wraz z odległością. Dlatego takie wspomnienia są dla mnie niezwykle interesujące

Spokojnie więc przełknęłam wszelkie niedociągnięcia stylu wypowiedzi autora, przepuszczone błędy korektorskie, brak bibliografii mimo zawarcia cytatów z książek (książki?) Arkadego Fiedlera, ponieważ ilość informacji oraz staranne wydanie uzupełnione mnóstwem zdjęć wszystko zrekompensowały i sprawiły, że ogólne wrażenie mam całkiem dobre. Czytałam już wcześniej Polskę według Kreta, więc gawędziarski ton (a raczej język zbliżony do języka mówionego), jakim posługuje się autor, już mnie nie zaskoczył. Opowiastki są nawet ciekawe i w niektórych miejscach zabawne, przedstawione z dystansem do samego siebie i bez większego nadęcia.  

Jeśli jednak szukacie czegoś „naukowego”, co sugerowałaby nazwa wydawnictwa, to w tej książce tego nie znajdziecie, bo jest to po prostu zbiór luźnych, osobistych odczuć i przeżyć z podróży w egzotyczne miejsca, do których większość z nas – przeciętnych ludzi – nigdy nie pojedzie. Gdyby jednak los kogoś zaprowadził do któregoś z tych krajów, to jak najbardziej można skorzystać z informacji o miejscach polecanych do zwiedzenia, o panujących zwyczajach, o mieszkańcach, tym bardziej że często są tam wskazówki, jakich nie znajdziemy w klasycznych przewodnikach.


Książkę zaliczam do wyzwania W prezencie - litera P.


Dziękuję za książkę Wydawnictwu naukowemu PWN.

wtorek, 14 maja 2013

43/2013 Tym razem serio. Opowieści prawdziwe - Małgorzata Musierowicz

Wydawnictwo Akapit Press
Łódź 1995
93 strony tekstu plus zdjęcia
Literatura polska
Gatunek: mini-autobiografia ;-)


Ileż ja się naszukałam tej książki!

Nie chodzi o to, że zginęła mi w jakimś książkowym bałaganie – zdecydowanie nic z tych rzeczy. Chodzi o bezskuteczne poszukiwania na allegro, w antykwariatach itp. Po prostu zawsze chciałam przeczytać autobiografię  autorki książek, na których się wychowałam i do których wracam może nie często, ale ciągle ;-) Z odsieczą przybyła Imani, która wypożyczyła mi Tym razem serio, czym sprawiła mi niesamowitą frajdę. Dziękuję :-)

Uzupełniłam więc sobie wizerunek autorki o elementy biograficzne, chociaż powiem szczerze... czuję lekki niedosyt. Poczułam go już w momencie, kiedy zobaczyłam cieniutką książeczkę zamiast opasłego tomiska, co nie zmienia faktu, że przeczytałam ją z ogromną przyjemnością i z ciekawością. I tak naprawdę to, mimo że oczekiwałam większej objętościowo książki, bez problemu udało mi się stworzyć wyobrażenie o rodzinie pani Małgorzaty, wejść w świat jej wartości, poczuć rodzinną atmosferę wzajemnego szacunku i miłości, a także podelektować się dykteryjkami i anegdotami wziętymi z życia. Tak że kolejny raz potwierdza się to, że nie ilość, ale jakość się liczy.

Małgorzata Musierowicz napisała w zakończeniu, że „Nikt nie jest dziełem wyłącznie samego siebie. Na to, kim jesteśmy i czegośmy dokonali, składa się suma świateł i suma cieni, którymi obdarzyli nas wszyscy ludzie, przesuwający się przez naszą drogę [str. 93]” i zgodnie z tym podejściem napisała bardziej o innych niż o sobie. A jeśli już o sobie, to w odniesieniu do innych ludzi, którzy byli dla niej ważni – babcia Weronika, mama Zofia, ciocia Lucia, brat Stanisław Barańczak, wyjątkowi nauczyciele (Marian Węgrzynowicz, Czesław Latawiec), redaktorki (Danuta Sadkowska, Elżbieta Jasztal-Kowalska). To przez pokazanie relacji, jakie łączyły panią Małgorzatę z opisanymi w książce osobami, można dowiedzieć się wiele o autorce. 


Świetne jest też to, jak wyraźnie widać, po kim niektórzy bohaterowie Jeżycjady przejęli swe cechy charakterystyczne. Na przykład pamięć o swym nauczycielu polskiego Czesławie Latawcu autorka przekazała swoim czytelnikom dzięki postaci profesora Dmuchawca ;-) Cudne!

Książka została wydana w 1994 roku, więc już lata temu, i od tamtej pory nie była wznawiana. Sama autorka informowała czytelników na swojej stronie, że niewznawianie autobiografii to jej świadoma decyzja, bo uważa książkę za zbyt powierzchowną, a niektóre opowiedziane wydarzenia zasługują na więcej uwagi.

Zdecydowanie polecam tę niedużą objętościowo, ale pełną optymizmu książeczkę wszystkim fanom Jeżycjady i Małgorzaty Musierowicz. A mój niedosyt wynika wyłącznie z tego, że mogłabym czytać na okrągło to, co Małgorzata Musierowicz ma do opowiedzenia.


Książkę przeczytałam w ramach wyzwania W prezencie - litera T.


środa, 1 maja 2013

Plany na maj

Podobnie jak w kwietniu lektur na maj nie uda mi się skrupulatnie zaplanować. Chcę w tym miesiącu przeczytać więcej książek recenzenckich, bo ostatnio trafiły mi się arcyciekawe kąski, jak na przykład Sufi Elif Safak czy Pępowina Majgull Axelsson. I czekam jeszcze na kilka wybranych tytułów ;-)

Pod względem "wyzwaniowym" to plan jest taki:

1. Book-Trotter
W maju czytamy literaturę australijską. Chcę przeczytać Zapomniany ogród Kate Morton.

2. Niezapomniane lektury z dzieciństwa - klasa VI
 Wybrałam Opowieść wigilijną Dickensa. Nie ma jej na zdjęciu, bo mam tylko po angielsku, ale chcę przeczytać po polsku.

3. Z literą w tle - A i B
Przeczytam Pępowinę Majgull Axelsson.

4. Pod hasłem - Czas na... PORY
Mam chrapkę na nowość Paulliny Simons Pieśń o poranku. Powinna niedługo dotrzeć :-)

5. Trójka e-pik:
- książka, która została nagrodzona/której autor został nagrodzony:
Sufi - Elif Safak (Nagrodą Rumi) i może Kraina wódki - Mo Yan (Nobel 2013)
- powieść obyczajowa z wątkiem zagmatwanych relacji rodzinnych
Jeszcze nie wiem - może Zapomniany ogród lub Pępowina wpiszą się w tę kategorię - nie wiem, bo nie czytałam ;-)
- kryminał polskiego autora (mężczyzny)

Ta kategoria zupełnie mi nie pasuje... Może po Krajewskiego jeszcze raz sięgnę... A może Nieznane przykazanie Marka Meissnera? Zobaczymy.

6. Z półki
Zapomniany ogród Kate Morton

 7. Wyzwanie osobiste 2013:
Pieśń o poranku - Paullina Simons: Lista nr 3 - Posmakowałam, chcę więcej...
Drugie dziecko - Charlotte Link: Lista nr 1 - Chyba tylko ja nie czytałam...
Zapomniany ogród - Kate Morton: Lista nr 1 - Chyba tylko ja nie czytałam...
Pępowina - Majgull Axelsson: Lista nr 1 - Chyba tylko ja nie czytałam...

7. Od 1 maja ruszam z wyzwaniem W prezencie, edycja pierwsza: Czytaj - to się opłaca (szczegóły TUTAJ).

LiteraTytułAutor
C

ZZapomniany ogródKate Morton
Y (dżoker)

TTym razem serioMałgorzata Musierowicz
A

J

T

OOpowieść wigilijnaCharles Dickens
SSufi Elif Safak
I

ę (dżoker)

O

PPępowinaMajgull Axelsson
Ł

A

C

A


Widzę, że w tym miesiącu kilka książek będę mogła zaliczyć do kilku wyzwań jednocześnie, co mnie cieszy, bo chciałabym przeczytać też kilka książek, które dostałam do recenzji, a które już czekają jakiś czas na swoją kolej.Stoją sobie cierpliwie na półce, ale ileż mozna czekać...

Do tych cierpliwych należą:
Helena Rubinstein - Michele Fitoussi od wydawnictwa Muza
Kłamstewka i kłamstwa - Monika Orłowska od autorki i od wydawnictwaReplika
Przez ośnieżone szczyty - Wojciech Lewandowski
od wydawnictwa Muza
Planeta według Kreta - Jarosław Kret od wydawnictwa PWN

Dlaczego miesiąc trwa tylko 30 dni?